- Odłamek asteroidy spadł w rejonie wulkanu Aralak, góry stłumiły wstrząs i falę uderzeniową, wysłaliśmy tam wojsko i ekipę badawczą. Nie wrócili. 4 dni później w jednym z miast pojawił się ledwo żywy wojak, jego nosorożec wiedziony instynktem po prostu w pore uciekł. Wojak opowiadał o demonach. Tydzień później broniliśmy już przepraw na Kreq przed chordami demonicznej kurwy... gdy ostatni uchodźcy przebyli przeszli ostatni most wtedy go spaliliśmy. Ale... wtedy też Aralak się obudził, plunął ogniem a z nieba spadły skały zamieniając te tereny praktycznie w pustynię. 8 lat ich trzymaliśmy za rzeką, owszem przedzierały się. Ale wtedy nie było mgły i mogliśmy ściągać zapasy z Ilusmiru, a nawet garstkę najemników. Ale 9 II Ery wszystko pieprzło. Mgła nas odcieła, demoniczna kurwa i jej horda w końcu znalazła bród który w porze suchej można przejść będąc najwyżej po pas w wodzie... rozpoczęła się bitwa o Bisore. Szablozębny jakimś cudem przerwał pierścień oblężenia i wyprowadził tysiące naszych, omal samemu nie ginąc ze swoimi ludźmi. Bisora upadła, potem twierdza Bresht, Gharind... A kiedy wraz z ostatnią twierdzą upadła dynastia Oja na kraj padł blady strach. Wszyscy wiedzieli że stolica nie wytrzyma długiego oblężenia, w dodatku mgła uniemożliwiała ewakuację drogą morską. Wtedy też charyzmatyczny generał Vashir zebrał resztki kunańskiej armii i wraz z szamanami poprowadził ich do szaleńczego, wręcz samobójczego kontrnatarcia na część armii demonów idącej na Kenin. Te lekceważąc siłę i determinację kunan zostały niemal pokonane. Zmuszone do odwrotu do Bisory. Po bitwie Vashira okrzyknięto Khalem, władcą wszystkich kunan.