Przed stajniąą czekał on, były Marszałek, człowiek, który nad konne podróże zdecydowanie bardziej cenił te na chybotliwym pokładzie swojej fregaty, która w chwili obecnej z powodu pewnych problemów "odpoczywała" w stoczni przygotowując się do rychłego wyruszenia w morze. Szczerze powiedziawszy nie miał zamiaru ruszać się z dworu, acz pewne grupy nacisku wywarły na nim konieczność ruszenia dupy z ciepłego domku i ponownego przyodziewku pancerza, szabli i pistoletów.
Siedział teraz w siodle na swym ciemnym jak burzowa noc rumaku, który z powodu swej narowistości nerwowo grzebał kopytem w ziemi. Palił, co nie zdarzało mu się często wypuszczając spod naciągniętego na głowę kaptura siwe pierścienie dymu.
- Witaj Aragornie, jestem tak jak chciałeś. - przywitał się zwracając głowę w kierunku dracona.
- Czołem załogo. - powitał również pozostałych znanych mu ludzi.