Wstał, spakował na powrót koc, rozciągnął się. Tego dnia ponownie zbliżył się do potoku płynącego przed domem Revy, jednak już w innym miejscu, w pewnej odległości od samego domostwa. Miał nadzieję znaleźć tam coś co zapewni mu siły na powrót do stolicy. Los, jak się okazało, sprzyjał. Wykorzystując do tego tylko swoje ręce, Saet schwytał pstrąga. Wymagało to odrobiny zręczności i masy szczęścia, jednak po jakimś czasie trafił na rybę, która teraz znajdowała się w jego rękach. Upiekł zdobycz niedaleko od miejsca jej złowienia, przy przygotowanym naprędce ognisku. By je rozpalić po raz drugi posłużył się swoim krzesiwem. Gdy już skończył posiłek złożył Ventepi dzięki za to, że pozwoliła mu zdobyć strawę, zatarł ślady jakie zostawił jego ogień i wyruszył tam, skąd przyszedł. Dosyć szybko odnalazł ścieżkę, którą wczorajszego dnia przybył do chatki w środku lasu, i korzystając z niej opuścił las by następnie skierować się do miasta.