- Jak słońce - mauren zachował idealny spokój, ale zastanawiało go jeszcze ciągłe traktowanie go jak idioty albo upośledzonego tylko z powodu tego, że jest na tej wyspie stosunkowo niedługo. Mogłoby go to nawet bawić - To ja się będę zbierał.
Po tym wylewnym pożegnaniu Samir ruszył w stronę północno-zachodniej części muru. Nie mógł się nadziwić jednocześnie zmyślności inżynierów, którzy w tak krótkim czasie zdołali postawić tak monumentalne założenia obronne, a także tajemniczemu osobnikowi, który był w stanie wyłożyć taką sumę. Sens istnienia tego muru póki co umykał jego zdolności pojmowania, wszak nie było wyraźniejszej flary sygnałowej dla potencjalnego przeciwnika. Mauren miał nieco inny pogląd na organizację podobnego klanu zabójców, ale póki nie miał zbyt wiele do gadania, nie wychylał się. Spokojnie szedł w swoją stronę.