Wino było naprawdę przednie. Najlepszy rocznik, jaki tylko można było na szybkiego załatwić, który osiągał niebotyczną cenę w srebrze. Trunek był w jak najlepszym porządku. Przynajmniej ten w pucharku kobiety. To, co znajdowało się w naczyniu nieznajomego, chociaż równie czerwone, winem nie było.
Gdzieś na dole ktoś krzyknął, że wybuchł pożar. Zaczęto ewakuować całego Obieżyświata.
Patty nie zdążyła zareagować na nic, gdy uderzył w nią soniczny atak. Lita fala dźwięku wydobywająca się z gardła jej gospodarza miała tak niebotyczne częstotliwości, że niektóre ze szklanych naczyń stojących na stole po prostu posypało się w kawałki. Ogłuszona kobieta jak przez mgłę widziała, że ktoś przykłada jej coś do nosa i zarzuca worek na głowę. Niczego więcej już nie dostrzegła. Zwłaszcza tego, że nieznajomy o szlachetnych rysach dopił swój puchar pełen świeżej krwi i wstał ze swojego krzesła. Spokojnie opuścił budynek, korzystając z zamieszania wywołanego domniemanym pożarem. Nikt nie zwrócił uwagi na schlaną do nieprzytomności dziewczynę otoczoną czterema tęgimi facetami.
Patricia de Drake obudziła się w małym pomieszczeniu. Nie wiedziała gdzie jest, ani jak długo się tutaj znajduje. W głowie jej lekko szumiało, jednak zmysły szybko wracały do pełnej sprawności. W migotliwym świetle dostrzegła drzwi. Nie była skuta, lecz nie posiadała przy sobie nic ze swojego ekwipunku.