Evening szybko schowała zakrwawiony miecz- nie było bowiem czasu go czyścić. Sztylet na razie także na chwilę powędrował do pokrowca. Z pleców ściągnęła natomiast dawno nieużywany łuk, który nareszcie mógł się przydać, oraz jedną strzałę. Stanęła bokiem, broń chwyciła w lewą rękę, i zgrabnym ruchem napięła cięciwę z żelazną strzałą aż do samej twarzy. Eve zmrużyła jedno oko i celowała w przeciwnika, który biegł na wprost. Wszystko to nie trwało długo, jedynie jakieś kilka sekund. Strzała wreszcie pognała prosto przed siebie, lecąc po cichu ale z ogromną prędkością w klatkę piersiową kultysty. Ten od razu padł, wcześniej jeszcze próbując uniknąć grota, ale po prostu nie zdążył. Zapewne jeszcze chwilę żył, ale strzała trafiła w okolice serca i niewiele miał szans na przeżycie. W końcu schowała łuk na swoje stare miejsce i dobyła kiścienia.
Przygotowała swoją broń na starcie z kolejnymi dwoma kultystami. Jeden z nich, gdy znalazł się dostatecznie blisko, wymierzył dziewczynie silny cios z boku. Evening zrobiła unik i wprawiła w ruch kolczastą kulę, która dobrze poprowadzona uderzyła w tors przeciwnika, gruchotając żebra. Mężczyzna zawył z bólu, opluł się krwią, po czym dostał jeszcze jedno uderzenie w to samo miejsce. Być może jedno z żeber wbiło mu się w płuco albo uszkodziło serce. Tak czy inaczej, upadł na ziemię, krztusił się i dławił, a po chwili całkowicie zamilkł.
Drugi przeciwnik starał się zaciekle bronić. Stosował pchnięcia mieczem i raz drasnął dziewczynę po zbroi. To zdenerwowało ją trochę, gdyż nie chciała przecież zniszczyć dopiero co wyczyszczonego pancerza. Kiścień Eve jednak znów był gotowy i rozpędzone kolce uderzyły z dużą siłą w bark kultysty. Krzyknął, chwytając się za ramię, a w tym czasie rycerzyca wykonała kiścieniem parę zamaszystych ruchów, po czym nakazała kuli lecieć tak, by trafiła nieszczęśnika w skronie. Mężczyzna dostał poważnych obrażeń głowy i padł martwy, a na pewno nieprzytomny, obok swego towarzysza.
Po rozprawieniu się z tą dwójką, dziewczyna jedną ręką przypinała kiścień z powrotem do pasa, a drugą wyciągała znowu srebrny miecz. Upatrzyła już sobie jednego kultystę, całkiem niebrzydkiego nawet, ale lepiej żeby to on zginął niż ona. Podbiegła do niego z boku, jednak ten zdążył zablokować jej atak i dwa miecze zderzyły się z charakterystycznym dźwiękiem. Kilka uderzeń później, gdy kultysta jakby stracił na chwilę koncentrację, rozglądając się za swoimi towarzyszami, Eve podniosła wysoko ostrze po czym pod ukosem zadała przeciwnikowi ostateczny cios. Miecz gładko przeciął skórę szyi, kilka ścięgien i delikatnych żył oraz tętnic. Mężczyzna miał do połowy odciętą głowę i w kilka chwil uleciało z niego całe życie wraz z tryskającą krwią.
3x Kultysta na wysokości wozów, przeszli zaporę i są te dwadzieścia metrów od nas.