- Wasap, pracuje dla kogoś większego, nie znam szczegółów. Zatrudnił nas jakiś tydzień temu, byśmy was dostarczyli w to miejsce. Płacił z góry. Nie wiem gdzie go spotkać, zawsze spotykaliśmy się tutaj. - Głos bandyty był wcale spokojny, chociaż przesiąknięty obawą. Mówił składnie, jednak z wyraźną obawą. Nie wiedział czego może się spodziewać po wampirze, tym maurenie z brzytwą, draconie, czy tej psychopatycznej dziewczynie, która nosiła szaty Bractwa ÂŚwitu.
Dzieciak, który wybiegł na zewnątrz już nie wróci. Zabrał swoje klamoty i ruszył w nieznaną stronę na pierwszym lepszym wozie, który zgodził się go zabrać. Zbyt bardzo bał się o swoje życie, by wołać straż, medyka, czy innych bandytów.