Cała sytuacja zmieniła się w mgnieniu oka. Jeden zemdlał, drugi... stracił twarz, a trzeci - trzeciego musiałam uratować. -Uważaj! -zdążyłam krzyknąć jedynie. Chciałam go ostrzec, by przygotował oręż i się bronił. Jednak w moim kierunku też biegła jedna bestia. Nie pomogę mu, jeśli sama zginę. Widziałam, że odpiera jego ataki i dzielnie się bronił. Chwyciłam więc mocno miecz, w obie dłonie. Warg znalazł się przy mnie w kilka sekund. Gdy był wystarczająco blisko, zamachnęłam się mocno, raniąc zwierzę w pysk. Upadło skomląc niemiłosiernie, choć wciąż szczerzyło białe zęby. Rana była głęboka, skutecznie rozpłatała wilczą mordę na połówki. Jednym szybkim ruchem "ulżyłam" zwierzęciu w cierpieniach, wbijając miecz w brzuch. Parę bebechów wypłynęło na wierzch, brudząc ziemię dookoła, ale uciszyło to skutecznie warga.
Od razu ruszyłam, by pomóc mężczyźnie, który odważnie dawał radę bestii. Radził sobie nawet dobrze, skoro jeszcze nie zginął... Warg spojrzał teraz na mnie złowrogo. Dał spokój mężczyźnie, a skoncentrował się na mnie. Ale tamten przeszedł kawałek w bok, pomachał mieczem i zawołał głośno, by odwrócić z kolei uwagę warga ode mnie. Masywna bestia skoczyła ode mnie do niego, szczerząc kły. Gdy tamta była skoncentrowana na jego krzykach, ja wskoczyłam na nią od tyłu na plecy wbijając miecz w kark. Z pyska poleciała wargowi krew, brudząc twarz mężczyzny na czerwono. Wciąż jeszcze waleczna, z ostrzem sterczącym w plecach... Jednak tamten wbił swój miecz w przestrzeń między przednimi nogami , raniąc płuca zwierzęcia od wewnątrz.
Mocnym szarpnięciem wyciągnęłam swoją broń. Opadłam razem z cielskiem warga na ziemię, po czym wstałam i szybko podeszłam do mężczyzny. -Nic ci nie jest? Daliśmy radę! Gdy upewniłam się, że z nim wszystko dobrze, podbiegłam do rannego. Odsunęłam martwe ciało z rozwaloną głową i sprawdziłam, czy temu nic się nie stało.