- Od Gerina, jak mniemam? No, nareszcie ktoś nowy do tej roboty. - Rycerz ukłonił się ładnie na przywitanie. Ruchem ręki odgonił Luka, który miał przecież stać na swoim stanowisku i robić rzeczy, które normalny rycerz robi na swoim stanowisku, jakim było stanowisko zajmowane przez Luka. Tak...
- Domyślam się, że nie zostałaś wprowadzona w szczegóły zadania. Pozwól, że dojdziemy do odpowiedniego miejsca przy murze i wszystko Ci wyjaśnię.
Ruszyliście przed siebie. Mur ciągnął się kawałek po w miarę płaskim terenie, lecz szybko krajobraz się podnosił, aż okazało się, że po lewej ręce mieliście urwisko i w dole las, wykarczowany w odległości kilkuset metrów od zbocza. Wysokość na jakiej staliście to jakieś dwadzieścia metrów wzwyż od poziomu gleby. Przestrzeń między murem a końcem zielonego pasa trawy, który teraz nie był zielony, bo był przysypany śniegiem, to jakieś sześć-siedem metrów w najszerszym miejscu. Znajdowaliście się jakieś półtorej kilometra od południowej bramy, gdy rycerz wreszcie zaczął tłumaczyć Ci wszystko.
- Jakiś czas temu, jeszcze podczas poprzedniej pory roku, coś zaczęło nam podżerać mury. Każdej nocy w miejscu, gdzie stoimy, mur kruszył się o kilka centymetrów w głąb. Nigdy nie mogliśmy namierzyć źródła, więc posłałem po pomoc, by ktoś udał się tutaj po zmroku i patrolował to miejsce. Niejaki Szeklan, totalna pierdoła, podjął się tego i nawet udało mu się przyłapać dwa trabliny na gorącym uczynku. Totalnie jednak je zignorował, pozabijał i niczego się nie dowiedział. Do tej pory mieliśmy spokój, lecz od dwóch dni znowu notujemy tę samą przypadłość - mur kruszeje. Zbadasz tę sprawę i spróbujesz ustalić, czy znowu coś się tutaj nie panoszy. W dzień nic tutaj nie podejdzie, bo by zostało wykryte, dlatego lepiej poczekać do zmroku. A ciemno jest już po 17, więc całkiem niedługo. Masz jakieś pytania?