- Ale fart... - sapnął Thoran po tym jak bełt o mały włos nie przebił jego głowy. Szybko wyciągnął lewą reką swój mosiężny sztylet, zaś w prawą dłoń zacisnął na rączce swego topora i ruszył pędem w stronę przeciwnika, który ładował kuszę. Dzieliło ich niespełna 30 metrów, zaś przygotowanie kuszy do ponownego strzału trochę trwa, ponoć ponad 40 sekund. Dlatego niemożliwością było ponownie jej załadowanie. Ochroniarz widząc pędzącego wroga odrzucił swoją broń dystansową i wyciągnął lśniący mithrilowy miecz. Nastąpiło zwarcie. Thoran wiedział, że jest gorzej wyszkolony i uzbrojony. Kolczuga całkowicie chroniła tors przeciwnika. Jednak miał słabe punkty. Jego głowa i nogi. Nastąpiło wzajemne badanie. Ochroniarz atakował spokojnie nie okazywał żadnych emocji. Widać było, że odebrał solidnie przygotowanie do pracy w zawodzie. Thoran musiał działać nie mógł parować ataków musiał unikać. Poszukiwacz taru ciął toporem z prawej strony od góry. W tym czasie ochroniarz zgarbił się odchylając się do boku i zaatakował wykonując cięcie mające na celu wypatroszenie przeciwnika. Gdy ostry miecz miał pozbawić wnętrzności Thorana ten wciągnął swój i tak chudy brzuch i wygiął się niczym kot, prężący grzbiet. Cięcie nie napotkało oporu i wybiło z uderzenia atakującego. W tym momencie Thoran wykonał wypad i wbił z całych sił sztylet w noge przeciwnika, który ryknął z bólu, przyklęknął stracił swą mobilność. Wykorzystując moment bólu ochroniarza poszukiwacz przeturlał się za przeciwnika próbującego wstać. Obrócił się z uderzył toporem w tył głowy ochroniarza.