- Ha, ha. Dom publiczny? - powiedziała z ironią w głosie. - Lecz chyba nie będę musiała się... poświęcać - dodała już ciszej. - No ale dobrze, niech będzie . -Okryła się bardziej od zimowego wiatru swoim wilczym futrem, po czym rozejrzała się wokół. Skinęła głową i ruszyła w stronę owej dzielnicy.
ÂŁatwo się szło po zmarzniętej ziemii. Dzielnica o tej porze wydawała się ponura, a z domu wychodził jedynie ten, kto naprawdę musiał wyjść. Oczywiście Eve nie orientowała się jeszcze gdzie tutaj są takie miejsca, jak właśnie dom publiczny... Zauważyła po chwili mężczyznę, przygarbionego i z zarostem. Dyskretnie zadała pytanie
- Hej, mam taką sprawę! - szepnęła, gdy podeszła bliżej.- Szukam... No wiesz pan, domu publicznego... . Mężczyzna ani się nie zdziwił, nie był zaskoczony. Jakimś niezrozumiałym pomrukiem i ruchem głowy wskazał kierunek. Powiedział, że za rogiem, a potem w lewo.
Eve ruszyła rozglądając się za podejrzanymi typkami, albo kobietami starającymi się ukryć, że gdzieś wchodzą.... W końcu zauważyła nieco zaniedbany domek z pozasłanianymi oknami. To tu.. .