ÂŚmierć. Wszechogarniająca, przebijająca się przez wszystko śmierć. Tuż przed usypaniem stosu pogrzebowego na ciele małej dziewczynki usiadł niewielki ptaszek, którego Funeris w ogóle nie rozpoznawał. O szarych piórach, z niebieskawych podbrzuszem, długim dziobem, lecz wąskim niczym mizerykordia. O czerwonych, wściekłych oczach. Dziobnął dziewczynkę w dłoń, odrywając kawałek mięsa nad paznokciem. Jeszcze jeden. Jeszcze raz. Poeta już chciał go odgonić, gdy ptaszek... nagle zniknął. Nie było go tam, nie było po nim żadnego śladu. Ręka zamordowanej pozostała nienaruszona, tak jakby nic przed chwilą się nie stało. Paladyn potrząsnął głową. ÂŚmierć. Wszechogarniająca śmierć. Krzyk.
Poeta nie od razu zrozumiał. Zobaczył Lucasa, który podąża w tamtą stronę i Kinrayę, która była tuż za nim. Poprawił chwyt tarczy i miecza i ruszył za nimi, rozglądając się uważnie na boki, czy nie zostaną zaatakowani znienacka. Intuicja podpowiadała mu, że żadna niematerialna istota nie czyha w tej chwili na ich życie. Dotarli do stodoły i usłyszeli kilka słów urywanego krzykami dialogu dwójki postaci.
- Ludzka gnido? - zapytał szeptem Funeris. Nie wiadomo czy do siebie, czy do kogoś innego. Spojrzał na Lucasa i Kinrayę, którzy stali tuż obok niego, zaraz przed wejściem do stodoły.
- Wchodzimy z zaskoczenia? Drzwi można spróbować zniszczyć telekinezą.
//Jaka jest wytrzymałość drzwi? Da radę je zniszczyć za pomocą telekinezy? No i może najpierw: są zaryglowane, czy można je po prostu otworzyć?
P.S. Miałem zamiar wziąć ze sobą taru, chowańca. Mogę napisać teraz, że sobie gdzieś tam hasał do tej pory, a teraz właśnie nas dogonił? Albo że uciekł z domu i podróżował za Patty i Gornem, czując na nich mój zapach? Bo bym chętnie sprawdził jak się z takim zwierzakiem na wyprawy chodzi.