Uniósł się lekki odór trupów. Straznik zaczął wachlować sobie ręką przed nosem, lecz drugą ręką sięgnął po miecz. zbliżył się do wozu zaczął przekładać ciała, ręce, odchylać głowy.
- Czemu wśród tych 8 osób jak widzę, jest 3 naszych strażników miejskich, który nie wrócili dzisiaj z porannego napadu na wóz, którego dokonali okoliczni bandyci? Ich też spotkała ta choroba? Ciekawie, że wszyscy mają rany cięte i kute na ciałach. Kim jesteście, skąd przybywacie. Tylko nie kłamać mi tu. Pojedziecie z nami na posterunek. - Powiedział przykładając rękę, która przed chwilą wachlował sobie przed nosem, do pasa, gdzie widniał pistolet skałkowy... powiedział, a czwórka strażników sięgnęła w kierunku mieczy.