Progan skinął głową kapitanowi. W swych dłoniach trzymał kij, o który się wspierał. Zastukał kijem w pokład statku, prosząc o ciszę, albo chociaż o zmniejszenie głośności rozmów. Spojrzał w niebo. Medytował chwilę, po czym rzekł
- Proszę was, bogowie, aby wasza chwała i potęga zstąpiła na ten okręt i jego załogę. Błogosław go Nalasie, władco wszechwód, użycz swej łaski, racz dać spokojne wody oceanów i mórz. Pobłogosław go Ellmorze, władco wiatru, losu i czasu, użycz swej łaski, racz dać pomyślne wiatry, zawsze szczęśliwy powrót do portu. Błogosław go Ventepi, pani wszelkiej rośliny i zwierzęcia, użycz swej łaski, racz nigdy nie zaznać głodu marynarzom, umocnij drewno tego okrętu, aby służyło ono marynarzom jako stały ląd na pełnym morzu. Pobłogosław go Zewolo, pani światła i ognia, użycz swej łaski, racz zawsze oświecać go blaskiem swej potęgi, nie dozwól swemu świętemu ogniowi strawić działa pracy rąk ludzkich. Błogosław go Rasherze, władco nocy i wojen, użycz swej łaski, racz chronić go nocą i zesłać pogrom na naszych wrogów. Pobłogosław go Zartacie, źródło nadziei, użycz swej łaski, racz być nadzieją w chwilach zwątpienia i zawsze przyświecać obranemu kursowi. Tak nam dopomóżcie - rzekł i ponownie uderzył w deski pokładu swym kijem. Po chwili ciszy spojrzał na Gordiana