Rycerz dołączył do Lucasa, Draga i tego orka, który chyba przedstawiał się jako Mogul. Niestety wyleciało mu z głowy, nie był pewny, czy nie pokręcił w jakiś sposób imienia, a nie chciał teraz się o to wypytywać. Ale raczej był to Mogul. Funeris dostrzegł, że szkieletów pozostało ledwie kilka. Szły tym swoim trupim, upartym, niezmordowanym krokiem naprzód. Człowiek chwycił jakąś luźną kość, która leżała na posadzce i rzucił nią w jednego z ożywionych draconów. Zauważył, że tamten zmierzał na jego towarzysza, który właśnie walczył z jedną z bestii, więc chciał odwrócić jego uwagę i skierować go w tę stronę, prosto pod miecz rycerza. Kościotrup podchwycił przynętę. Teraz toczył się z wolna i uparcie na Funerisa Venatio.
Zakonnik wiedział już trochę, jak taka bestia zwykła atakować. Szpony, zęby, skrzydła i ogień - arsenał dość szeroki, zważywszy na to, że się już od dawna nie żyje. Smok nie zawiódł oczekiwań rycerza i, zatrzymując się kilka metrów od Poety, zaczął szybko kumulować energię, by spopielić swojego wroga. Rycerz skrzętnie to wykorzystał i momentalnie skrócił dystans. Zanurkował płynnie między nogami dracona, łamiąc w locie kilka kości. Szkieletor runął na wznak a człowiek poleciał po posadzce jeszcze z dwa metry. Kamienie były trochę śliskie i wysłużone, więc sprzyjały takim ślizgom. Funeris dźwignął się szybko na nogi, podnosząc całe swoje ciało ubrane w stalowe odzienie i obrócił się w stronę przeciwnika. Ten również wstał, co zaskoczyło nieco Poetę. Jego lewa noga kończyła się na wysokości kolana, ale smoczysko podparło się lewym skrzydłem. Miało to swoje zalety - teraz ostra kość na końcu niegdyś błoniastego skrzydła została wyłączona z walki. Dracon znowu zaatakował. Był bezwolną maszyną, która miała jeden cel, zabić. Prawe skrzydło poszybowało w mgnieniu oka do przodu, wysuwając swój kolec. Funeris przyjął ten cios na tarczę, jednocześnie tnąc w nie miecz, co złamało tę kość. Szkielet stracił swoją następną broń. W ogóle nie myśląc, umarły dawno potwór znowu chciał zaatakować ognistym oddechem, lecz rycerz mu na to nie pozwolił. Wykorzystując niewielkie części sekundy między atakami, rąbnął kilka razy w czaszkę niegdyś dumnego osobnika i rozłupał ją na kilka kawałków. Czarna ruda bez problemów poradziła sobie z kośćmi liczącymi pewnie kilkanaście tysięcy lat.
4x
http://marantwiki.tawerna-gothic.pl/index.php/Szkielet_dracona