Widząc jak goblin i tylko goblin ucieka, nie miałem zamiaru go gonić. Nigdy ich nie lubiłem, zawsze mnie tylko denerwowały. Postanowiłem zająć się dwójką bandziorów. Ruszyłem więc w ich stronę, zacieśniając uchwyt na rękojeści katany. Znów machnąłem nią przed sobą, stale idąc przed siebie. Miałem zamiar pokazać moim oponentom, że ja łatwo skóry nie sprzedam i nie jestem pierwszym lepszym przeciwnikiem. Zacząłem biec w ich stronę. Będąc w odległości około sześciu metrów od nich wybiłem się z nóg, skacząc w dal, tak aby przeskoczyć obok jednego z bandziorów. Jednocześnie pewnie trzymałem swoją katanę u boku. W ten sposób przeskakując i będąc jeszcze w powietrzu, ciąłem ostrzem poziomo, mierząc w nogi mężczyzny. Ten krzyknął z bólu. Katana zatopiła się w udzie, tworząc może nie głęboką, ale szkodliwą i uciążliwą ranę. Z pewnością utrudniała poruszanie. Wtedy skoncentrowałem się na drugim z bandytów, gdyż ten nie pozostawał dłużny za swego kompana i już wyprowadzał atak od góry. Błyskawicznie blokowałem atak, układając klingę prostopadle, wyciągając rękę przed siebie. Odbity atak, nie przeszkodził mu atak znów, tym razem cięciem z boku. Znów zdążyłem tylko wykonać blok. Zdenerwowany przyspieszyłem tempo. Ciąłem nagle od dołu, niekonwencjonalnie. Bandyta nieporadnie próbował zablokować taki atak, lecz nie wyszło mu to i jedynym efektem było to, że odsłonił się jeszcze bardziej, gdyż wyprowadzony przeze mnie atak poprowadził jego rękę jeszcze wyżej. Szybko zmieniłem chwyt jednej dłoni i wróciłem kataną po tym samym torze, tym razem, zatapiając jej szpic w nodze bandyty. Tak przytrzymanego szybko kopnąłem w brzuch, odrzucając od siebie, aby ten nie zdążył wykonać kontrataku. Wtedy już drugi z nich pozbierał się i kulejąc zaszedł mnie od tyłu. Wyczulone zmysły dały mi o tym znać. Ledwo zdążyłem odwrócić głowę i kątem oka spostrzec jak wyprowadza pchnięcie. Błyskawicznie odskoczyłem w bok, po czym zaatakowałem od góry. Bandzior zablokował cios. Wymiana podobnych ataków trwałą jeszcze chwilę, wtedy wychyliłem się w bok, odsłaniając na sekundę swoje plecy, lecz tworząc idealną sytuację do kopnięcia z obrotu. Kopnąłem w kolano mężczyzny od tyłu, co sprawiło że jego równowaga się zachwiała, a on przyklęknął, ponownie dała o sobie znać rana cięta na udzie. Wtedy zabrałem jedną rękę z uchwytu katany i wyciągnąłem swój sztylet, który wprawnym ruchem zatopiłem w gardle bandyty. Równie szybko, choć dając sobie tę sekundę na napawanie się zaszłą sytuacją, schowałem sztylet i ponownie ująłem poprawnie katanę. Podobno niektórzy walczą nimi w ogóle jednorącz. Dla mnie jednak, obsługa oburęczna byłą dużo bezpieczniejsza. Spojrzałem na pozostałego bandytę.
- Jesteś pewien, że chcesz się dalej bawić? Zaczynam być głodny. - odparłem ujawniając swoje wampirze kły w całej okazałości. Powoli zbliżałem się w jego stronę.
1/2 bandytów zdjęty