Gdy się przewróciłem, upuściłem też mój miecz. Nie mając przy sobie broni, nie mogłem nawet próbować, choćby zranić wilka. Nie wiedziałem co robić, jak mam się uratować z tej nieciekawej sytuacji? Gdy wilk miał już się we mnie wgryźć, postanowiłem wziąć się w garść i zrzucić z siebie tego wilka. Wilk gdy mnie przygwoździł, nie mógł mi obezwładnić rąk, więc gdy tylko wilk zawył, by cieszyć się zdobyczą, chwyciłem go rękami i zrzuciłem go z siebie. Mając chwilę, zebrałem wszystkie siły i stanąłem na równe nogi. Wilk zrobił to samo. Gdy obaj byliśmy już na równych nogach, chcieliśmy się dowiedzieć, kto to wygra. Obaj byliśmy równo zmęczeni, lecz wilk miał kły i pazury, a ja nie miałem jeszcze szansy zabrać swego miecza z ziemi, postanowiłem więc podjąć ryzyko i zabrać miecz który leżał około 3 metrów od wilka. Dzieliło nas aż 7 metrów, więc wilk miał sporą przewagę, ale skoro to ryzyko mogło się opłacić, postanowiłem odebrać swój miecz za wszelką cenę. W akcie desperacji, rzuciłem się do swego miecza, lecz wilk mnie ubiegł i zakrył sobą miecz. Zdawał się rzucać mi wyzwanie, wydawało mi się, że chciał mnie sprowokować do walki, której nie mogłem wygrać. Lecz był on przeciwnikiem, z którym dobrze się walczyło, więc nie chciałem szybko kończyć tej walki, ale niestety musiałem. Wiedziałem, że raport z kopalni jest pilny, więc rzuciłem się na wilka i przewróciłem go, w ostatniej chwili łapiąc miecz koniuszkami palców swój miecz. Udało mi się go złapać i wymierzyć go prosto w leżącego wilka. Mając miecz, postanowiłem zabić tego wilka, by już nie mógł nic poradzić na to, że odejdę prosto do kopalni. Mierząc cios prosto w serce, postanowiłem uderzyć już teraz i nie mieć już zmartwienia przez resztę drogi. Używając całej siły wbiłem miecz prosto w serce wilka, gdy wilk był już martwy, wstałem i odszedłem kawałek, by zabrać nadal żarzącą się jeszcze pochodnię z drogi.