Nazwa wyprawy: Ballada o Hemis
Prowadzący wyprawę: Hagnar Wildschwein
Wymagania: Musk (muskuł mózgu) + walka dowolną bronią 50%, NIE-Wampir, zgłoszenie się w tym temacie.
Ilość wykonujących: Adaś, Gordian, Lutmir, Melkior, Gorn z Rivi
Ach trochę czasu minęło od oblężenia Ekkerund, więc pomyślałem że wypadałoby dokończyć pewną niedokończoną sprawę. Jak to mówią nie da się zacząć następnej historii, nie kończąc poprzedniej. Postanowiłem wybrać się do Domenica, z nadzieją że pozwoli mi dalej grzebać w śmieciach. Co prawda mogło się to gorzej skończyć niż poprzednio, ale ciekawość przezwycięży wszystko, nawet strach.
Kiedy zjawiłem się u krasnala, trochę się zdziwiłem prócz Domenica, w jego norze było jeszcze parę osób. A najlepsze że prócz niego, kojarzyłem tylko jedną osobę którą był Gordian. Stałem chwilę przy drzwiach słuchając o czym jest mowa. Z tego co zdążyłem usłyszeć, wyraźnie zrozumiałem że Domenic nie ma zamiaru spocząć na laurach, póki nie pozna prawdy. A to było lepiej dla mnie, gdyż sam nie mogłem sobie tego odpuścić.
Poczekałem chwilę aż skończyli mówić, po czym gustownym krokiem wkroczyłem w głąb pomieszczenia, mówiąc od progu:
-Znając życie pewnie będę wam potrzebny.-Krocząc tak spojrzałem na znane mi twarze.
-Cześć Domenic, siema Gordziu!-Powiedziałem pochylając się nad stołem z buteleczkami, jak wnioskowałem, wypełnione alkoholem. Odkorkowałem jedną i powąchałem zawartość.
-Pozwolisz Domenic że ich trochę zaznajomię z sytuacją, jak co to mnie poprawiaj.-Powiedziałem po czym pociągnąłem solidny łyk, jak się okazało rumu.-
Może zaczną od tego, że się przedstawię tym którzy mnie nie znają. Jestem Adamus Roydil aep Yarpen ibn Thor. Powiedziałem darując sobie tytuły szlacheckie oraz robocze, oczywiście znów pociągnąłem porządny łyk. Po czym odwróciłem się oglądając pomieszczenie.
-A więc sprawa w którą się wmieszaliście dotyczy takich dwóch wsi.-Odwróciłem się z powrotem w kierunku towarzyszy, wyciągając za pazuchy malutki notesik. Przekartkowałem go z wyraźnym skupienie na twarzy.
-A wiec zacznijmy od tego że sprawa ta śmierdzi gorzej niż dwuletnie gnojowisko.-Kolejny potężny łyk.-
A więc trochę czasu temu, pewni "bohaterowie" postanowili pomóc sołtysowi jednej z tych wsi. Wiecie chłop w potrzebie, to i sakwę pełną ma.-Znów odwróciłem się od słuchaczy, szukając kolejnej butelczyny, skończywszy w międzyczasie pierwszą. Po za tym kontynuowałem.
-Ogólnie wpieprzyli się w niezłe gówno, bo z tego co się dowiedziałem zupełnie przypadkiem spiknęli się z bandytami którzy spalili Chylicę dolną, ówcześnie ją grabiąc. O jest!-Ostatnie wypowiedziałem sam do siebie odkrywszy kolejną buteleczkę wypełnioną życiodajnym płynem.
-Trochę za to posiedzieli, ale w końcu wyszli. Ale..-Celowo przeciągnąłem aby zbudować napięcie, oraz uleczyć swoje wysuszone gardło.
-...zawsze jest do ale. Pewnie zastanawiacie się, to co w tym takiego śmierdzi, i pewnikiem powiecie zwykła sprawa zbójecka,nie warta funta kłaków. Otóż nie!-Powiedziałem ponownie kosztując się przepysznym trunkiem i chowając swój notesik.
-Widzicie, pewien mój znajomy krasnal..-Wymownie się skrzywiłem na wspomnienie nie miłych wspomnień.
-.. za wszelką cenę próbuje zataić te sprawę. Kiedy ostatnio się nią zająłem, aż się dziwię że puścili mnie wolno.-Mówiąc to pokazałem resztki sińców oraz bliznę w okolicy moich skroni.
-Kiedy tylko zacząłem z nim ten temat od razu zaczął się denerwować. Ba nawet byłem świadkiem jak palili wszystkie dokumenty z tej sprawy. Więc sami widzicie że coś leży na rzeczy.Powiedziałem ostatecznie siadając na stołku, kładąc prawą nogę na lewym kolanie i degustując dalej zawartość buteleczki.
-Jakieś pytania?