Mauren się dopiero rozkręcał. Wchodził na wyższe obroty. Gdyby nie chwilowe kalectwo, wrogowie byliby w o wiele gorszej sytuacji. Tymczasem musiał, niestety, ograniczać. Póki był w dość luźnej sytuacji, błyskawicznie schował miecz. Przy pasie niecierpliwie czekała runa i kusiła. To było tylko jedno, proste, ofensywne zaklęcie, ale zawsze coś. Chwycił ją w ten sposób, że była ledwo widoczna w jego dłoni. Znalazł się ktoś, kto się na ten ficzer nabrał - jeden z osiłków z głupawym uśmiechem na twarzy ruchem głowy poinformował kumpla o łatwym do zabicia celu. Psychopaci jacyś. Zaczęli się zbliżać, jeden za drugim.
- Heshar - szepnął mauren. Przeszedł go dreszcz ekscytacji. Z jego dłoni buchnął ogień prosto w krzywą mordę jednego z mężczyzn. Obrzydliwy widok - twarz spalona aż do czaszki, bezwiednie padające ciało. Jego kumpel nie zdążył zareagować, a że był w zasięgu zaklęcia, oberwał w ten sam sposób. I to by było na tyle, jeśli chodzi o czarowanie dzisiaj. Szkoda. Runa wylądowała na pasie, zaś ręce ciemnoskórego maga sięgnęły po kostur. Biały kryształ, bezużyteczny podwójnie - raz, że Darlenit nie mógł czarować, a dwa, to nie była już jego szkoła magii. Jednakże był całkiem twardy. Akurat na puste łby popleczników Khera. Jeden, niezbyt rozgarnięty, chyba już ogłuszony przez kogoś innego potknął się o jakieś ciało. Próbował się podnieść - bidulek. Ledwo stanął na nogi, z lewej, prosto w policzek, uderzył go kostur. Czaszka do wymiany. Ale dobra, koniec zabawy. Kostur na plecy, miecz w dłoń! Przeciwnicy zdawali się podchodzić w odpowiedniej wielkości grupach. Teraz ilu? Trzech. Na szczęście byli to marni szermierze i stwierdzili, że stając w półkolu i uderzając jednocześnie z góry, pobiją każdego. Na ich nieszczęście, Darlenit świetnie radził sobie z tym typem broni białej. Oni się zamachnęli, a w momencie ciosu mauren uskoczył krótko w tył. Miecz tego po prawej utknął, a członek Mrocznego Paktu akurat się zamachnął do cięcia z boku. Przeszło gładko przez szyję pochylonego mężczyzny i trafiło szczęśliwie w łapę środkowego. Wrzasnął z bólu, upuszczając broń i palce. Trzeci wytrzeszczył oczy, ale nie zdążył zareagować. Po półpiruecie i przerzuceniu ciężaru na drugą nogę, srebrne ostrze ruszyło w przeciwnym kierunku, prosto przez jego oczy. Nie musiał już patrzeć na niedolę kumpli! Zaraz potem Blask Isghar uderzył w bark bezpalcego. Darlenit pociągnął miecz do siebie i wyprowadził pchnięcie w oślepionego. Serce mu pękło z żalu z małą pomocą ostrza. Kto następny?
- 6x mięso armatnie