Kiedy tylko otrzymałem list, od razu wyruszyłem w drogę. Wiedziałem że Aragorn długo czekać nie będzie, a i nie wypada nie odpowiedzieć na wezwanie. Prosto ze stolicy wyjechałem do Ombros, podróż jak zwykle mi się dłużyła. No a jak mogło by być inaczej? Do tego po drodze koń zgubił podkowę. Co spowodowało kolejne opóźnienia, ale koniec końców, dojechałem! Rozejrzałem się po okolicy, dawno mnie tu nie było. Choć miejscowość ta nie wiele się zmieniła, w sumie wciąż to była dziura.
W liście miałem napisane, żebym udał się prosto do Pijanego Smoka. A drogę nieskromnie się przyznając, znałem na pamięć. Ileż to razy się tam szło, prostym ale chwiejnym krokiem i jak na złość zawsze droga była daleka, do kolejnej flaszki. No ale mniejsza o to, wszedłem do karczmy, po czym rozejrzałem się. Od razu rzuciła mi się w oczy postać dracona. Kulturalnie zbliżyłem się do stolika, usiadłem i spytałem pół żartem:
-Cóż jest tak ważnego, że odciągasz mnie od towarzystwa pięknych kobiet?