Ta popieprzona część Dragosaniego przez krótką chwilę zastanawiała się, czy nie wykorzystać ślepoty zwierzaków i nie obszczać im futerka. Jednak rozsądek przebił się przez chory pomysł, sugerując, iż oślepienie nie będzie trwało długo i zwierzaki mogą ugryźć to, co wampir wolałby zachować w stanie nienaruszonym. Jego łydki. Dlatego też wampir po prostu zaatakował, wykorzystując to, iż gryzonie jeszcze nie odzyskały w pełni wzroku. Miecz znów przeciął powietrze w szybkim ciosie i wbił się w ciałko jednego z kretoszczurów. Zwierzątko pisnęło. Siła uderzenia odrzuciła je tak z pół metra. Rana chlapała krwią i wypadały z niej jakieś trudne do zidentyfikowania rurki. Drugi kretoszczur coś tam piszczał przerażony zapachem krwi, piskami krecioszczurzego rodaka i tym, że nic nie widzi. Co prawda ślepota zaczynała mijać... Lecz nie miało to wielkiego znaczenia dla zwierzaka, gdyż wampir doskoczył do niego i po raz trzeci w czasie tej walki uderzył mieczem. Właściwie pchnął, celując w kark małego potworka. Gryzoń pisnął, niemal przybity do ziemi, i znieruchomiał. Wampir wyciągnął miecz z jego truchełka i wyszczerzył się do publiki.