- Jakie one słodkie.
Nie wiem dlaczego to powiedziałem.
Wyciągnąłem miecz i powoli podchodziłem do zwierząt, gdy jedno z nich rzuciło się na mnie i swoimi zębami próbowało uszkodzić mój staw kolanowy. Kątem oka zauważyłem jak pozostałe bestie zbliżają się do mnie. Musiałem szybko działać. Kopnąłem kretoszczura, który miał chętkę na moje kolano. Na skutek czego uciekł ode mnie z piskiem. Wiedząc, że dwa kretoszczury zbliżają się, wykonałem szybki odwrót taktyczny. Co nie zmieniło faktu, że miałem 3 bestie, które się do mnie zbliżały. Jedna z nich rzuciła się na mnie mając na cel moje okolice miednicy. Szybkim cięciem spowodowałem wielką krwawiącą szrame na całej długości zwierzaka. Ranny zwierz próbował atakować, jednak był już tak osłabiony, że połowie odległości padł na ziemie i konał.
Zostały dwa.
Drugi zwierz zaatakował bardzo chaotycznie bez jakiekolwiek celu, postanowiłem nie cackiem się z nim za bardzo i potężnym ciosem w ciało zwierzęcia pozbawiłem go życia. Posoka lała się z otwartych żył i tętnic. Ten jednak skonał od razu.
Trzeci zwierz, pamiętając swoją wcześniejszą przygodę z moją nogą bał się zaatakować. Chował się w kącie areny i nic nie robił. Chciałem go zajść od tyłu i z zaskoczenia go zaatakować. Jednakże, zapomniałem, że te zwierzęta mają wyczulony słuch i węch. Gdy byłem oddalony od niego o parę metrów ten rzucił się na mnie. Chciał zaatakować pazurami. Jednym dokładnym cięciem pozbawiłem go głowy.
Podszedłem do dwóch poprzednich i dla pewności przebiłem ich czaszki.