Krwiopijca nie czekał. Od razu rzucił się w moim kierunku. Cholera, muszę uciekać. W biegu udało mi się wyciągnąć miecz. Stwór był wyraźnie zaskoczony moim zachowaniem. Spodziewał się, że będę tak uciekać bez końca. Skończyłem bieg i z wyciągniętym mieczem poczekałem na niego. Krwiopijca rzucił się na mnie ze swoim żądłem. Nie ze mną te numery gagatku. Jednym zamachem uciąłem jego żądło. Bez niego był bez silny. Spodziewałem się, że utrata żądła zgasi jego apetyt. Myliłem się. Stwór atakował mnie z jeszcze większą zajadłością. Wyraźnie chciał mnie ugryźć.
- Jak ja lubię owadów.
I jednym ciosem przebiłem przeciwnika w pół.
- Krwiopijcy, krwiopijcy. Czemu to nie mogą być motyle!?