Kiedy tylko świst ustał, podniosłem się z ziemi mimo natarczywego bólu. W głowie kłębiły mi się sprzeczne myśli. Uciekać przed nowym napastnikiem, czy zbadać w kogo i dlaczego poleciał grad strzał.
Jak to zwykle bywa rozsądek przegrał z moją ciekawością. Mimo bólu, ruszyłem w kierunku skąd przyszedłem w poszukiwaniu ciał. W prawej dłoni trzymałem już swój pistolet a w lewej miecz, starałem się zachowywać jak najciszej. Gdyż istniała szansa że napastnik wciąż jest w okolicy. Kiedy zobaczyłem pierwsze ciało, od razu klękłem, chowiąc się w krzaki. Ot na wszelki wypadek, lepiej nie macać trupów publicznie.
Ciało orka leżało około 30 stóp(ok 9 metrów) odemnie. W jego ciało były wbite strzały. Z tej odległości ciężko było rozpoznać do kogo należą. Ale znaki na strzale widoczne z tej odległości, pozwalały wnioskować że należą one do elfa, lecz głowy bym za to nie dał, póki strzały nie miałbym w rękach. Oczywiście nie dosłownie.
Ujrzawszy to co chciałem, zacząłem powoli się wycofywać.
//:tak btw, jaka jest pora dnia?