Nocturnus wyszedł na arenę. Przeciwnicy mieli przewagę liczebną, więc adept musiał korzystać z magicznych przywilejów, w końcu był bardziej magiem, niż wojownikiem. Stanął na środku areny, wyciągnął przed siebie rozpostarte ręce, po czym w skupieniu wyszeptał inkantację.
- Izipash ipush huoshan elishash!
Klaśnięcie wywołało podmuch wiatru, który uderzył w nadlatujące owady. Trzy owady zostały rozbite o ścianę areny, pozostałe dwa nadlatywały rozwścieczone.