Mortis dokładnie zbadała ciało Nocturna, zszyła i uleczyła pobieżne rany, nastawiła złamania. Ciało pełne było blizn na szyi, na nogach, lewym ramieniu oraz brzuchu.
- Adept będzie się musiał pogodzić z takim wyglądem, przynajmniej przeżyje.W między czasie, ówcześnie przygotowana mikstura podgrzewająca się w żeliwnym kociołku wiszącym nad płomieniami w kominku osiągała odpowiednią temperaturę. Mortis zerwała dwie ususzone rośliny zwisające ze sznurka (krzyczące ziele i słoneczny aloes), a następnie umieściła je w kotle. Odczekała chwilę, potem jeszcze raz zamieszała, by upewnić się, że składniki tworzą odpowiednią konsystencje. Następnie przelała miksturę do złotego pucharu, uniosła nań swą dłoń i okaleczyła się. Purpurowa krew spłynęła po bladej, kobiecej dłoni do złotego naczynia. Mortis zaczęła wypowiadać następujące słowa:
Z pieczary zew Rashera dobiega straszliwy.
Gdy śmierć się odwraca, kto umarł - ten żywy.
Nie śmierć to, lecz tylko kłamstwo i ułuda.
Z jej ramion każdego wyrwać się uda!Na koniec wymieszała roztwór raz jeszcze, umoczyła trzy palce prawej ręki w miksturze i namalowała magiczną runę na czole zwłok. Pozostałą zawartość pucharu wypiła, odszedła od kamiennego stołu, na którym spoczywało ciało. I wykrzyczała:
- Iaosh elizqiashar xu anashhu gryshiltu Nocturn!Zapadła grobowa cisza...
Adept energicznie otworzył oczy, zorientował się, że znów żyje. Spojrzał na Mortis, lecz ta nadal stała nieruchomo wpatrując się w niego posępnie. Po chwili, ze stoickim spokojem otarła krew spływającą jej po kącikach ust.
- Jak się czujesz?