Dobić? Dobra... myślał sobie. Podszedł do leżących jeszcze zombie. Heshar anash! wymówił po raz pierwszy. Kula cała z ognia poleciała wprost na jęczącego nieumarłego najbliżej niego. Ogień pochłonął głowę, uśmiercając go. W tym czasie, jakimś swym powolnym sposobem jeden z zombie wstał, i zaatakował Kratosa.
Cry zrobił unik, i kopnął nieumarłego tak, by ten się wywalił. Heshar anash. powiedział ze spokojem. Ręka już była przygotowana. Energia się skumulowała, i w ręce powstała kulka. Zdawało by się, że jest ze szkła, a w środku jest mały płomyczek który nic nie zrobi. Osoba która tak by myślała, była by w błędzie... Kule pocisnął psioniką w łeb trupa. Przeleciała na wylot, paląc wszystko co miał w głowie... czyli tylko mózg. Ostatni z zombie już powoli wstawał. Heshar! wymówił inkantacje słupa ognia. Z rąk wyleciał ognisty lot, który wprost od rąk wleciał na nadchodzącego zgnilaka.
Ogień pochłonął całe ciało, od stóp, po głowę. Więc jeśli pochłonęło też głowę, to i umarlak musiał umrzeć. To też się stało. Ostatni padł na ziemie martwy. Martwy tak, że już nie powstanie. Już! Odezwał się do mistrzyni po zabiciu ostatniego.