Zeleris zachował w pewnym stopniu świadomość, jeżeli tak to można nazwać. Tyle, że nie był już sobą. Właściwie nie wiedział kim był, co się stało, ani gdzie przebywał. Był w jądrze ciemności, sam zaś był... czymś. Czymś więcej, niż bezosobowa ciemność, lecz nie wiedział czym. Po prostu... był.
- Co się dzieje? - Usłyszał własne myśli. - Gdzie ja jestem? I... kim, czym jestem? Ciemność wokół mnie, nic poza tym. Czy jestem jej częścią? - Nie przestawał myśleć. To było jedyne co podtrzymywało jego istnienie. - Myślę, więc jestem. - stwierdził, zapewniając o tym sam siebie. - Nie jestem ciemnością. Ciemność nie może myśleć. Aja myślę. Myślę, więc jestem. Tylko czym? - Wbijał wzrok w ciemność, jakby był pierwszym bytem powstałym we wszechświecie, który usiłuje zrozumieć dlaczego wszystko wokół nie istnieje. Bo pustka, która go otaczała była właśnie świadectwem nieistnienia wszystkiego innego. - Myślę, więc jestem. - powtórzył sam do siebie, całkowicie samotny w bezgranicznej pustce. Otchłani. Na wpół zamglonymi zmysłami chłonął wrażenia pustki, próbując zrozumieć.