Aż dwóch! Rzuciło się na niego aż dwóch bandytów! A może raczej tylko dwóch? Zastanawiająca była głupota niektórych ludzi. Co prawda, trafili na kuriera, ale nie byle jakiego. Mogul jednak przez ułamki sekund intensywnie myślał. Albo są na prawdę głupi, albo dobrze wyszkoleni. Albo to i to. Może ktoś tam się niby czai. Ork zeskoczył z konia. Całkiem nieźle mu to wychodziło. Dotknął ziemi mając wyciągnięte już bronie. Z okrzykiem podbiegł do celującego w niego bandyty. Ciął wcześniej w rękę w której wróg trzymał kuszę. Ork przez to miał na celu pozbycie się ewentualnego ataku z odległości. Niby nie był całkowicie odsłonięty, ale nigdy nie warto ryzykować. Chciał wciągnąć opryszków w walkę bronią białą. Udało mu się to, ork już nie wątpił w niepewną inteligencję opponentów. Ciął lewym toporem w bliższego, zrobił krok, ciął prawym w drugiego, który zbliżył się na odpowiednią odległość. Pierwszemu udało się zablokować, drugi musiał odskoczyć. Unik wykonał pomyślnie i od razu kontratakował pchnięciem. Mogul wykonał piruet wokół pierwszego przeciwnika unikając w tym samym pchnięcie drugiego. Wykorzystując uzyskany pęd ciął tego bliższego w szyję. Mało brakowało, a pozbawiłby go głowy. Drugi bandyta widząc śmierć towarzysza zawahał się. Ork doskoczył do niego i wykonał młynki dwiema brońmi, po czym ciął poziomo z przeciwnych stron. Bronie wbiły się głęboko w żebra. Cudem przeżył, ciężko dyszał, zostały mu ostatnie chwile życia.-I co ptaszku? Zażartował ork. Konający raczej nie miał nic do powiedzenia, chyba, że gm tego chciał. Jeśli nie, przeszukał ciała, wsiadł na konia i ruszył dalej.