Te stworzenia wyglądały już niebezpieczniej niż napotkane wcześniej, co gorsza było ich całkiem sporo. Frideric wątpił w efekty porównywalne z poprzednimi, ale walczyć trzeba było.
Zaczął od gwałtownego, ale płynnego uniku przed rozpędzonym robalem, nie było to szczególnie trudne, stworzenie miało widoczne problemy z manewrowaniem. Chłopak rozejrzał się dookoła, sytuacja nie wyglądało dobrze.
Upatrzył sobie cel, miał ambitny zamiar trafić więcej niż jedno stworzenie na raz, ale oszacowywanie jak będą się ruszać stworzenia, pamiętając o tym żeby nie trafić przyjaciół nie było proste.
Po chwili przygotowywania się nadarzyła się dobra okazja, po raz kolejny tego dnia młody mag sięgnął do swojej nowej mocy. Poczuł to przyjemne, upajające uczucie przepływającej magii, starał się skupić maksymalnie wiele mocy, miał szczęście, że okolica mu sprzyjała, dookoła było mnóstwo wody. Po zebraniu energii nastąpił najwspanialszy moment, w otumanieniu jakie sprowadzała na niego moc wykrzyczał dobrze już zapamiętane słowo:
-Anoshu!
Z dłoni chłopaka wyleciał strumień zimna, tym razem wyjątkowo potężny. Moc była na tyle duża, że na krańcach błękitnej szaty adepta pojawiły się kryształki lodu. Sożek mrozu rozchodził się i to nie bez efektów...