- Tobie nie chodzi o dobrych ludzi, a o satysfakcję, prawda? - zapytała wciąż uśmiechnięta elfka, choć nie oczekiwała odpowiedzi. Była pewna, że Dragosani ma w nosie osoby, które ich teraz otaczały, ale nie miała nic przeciwko temu. Nawet niezbyt szlachetne intencje mogą prowadzić do dobrych czynów. Następnie wskazała w kierunku szarlatana. Bez jakiegokolwiek skrępowania.
- Ktoś nam ucieka.
Rzeczywiście. Oszust lub Obdarowany przez bogów oddalał się z miejsca, w którym jeszcze przed chwilą wygłaszał swoje pełne patosu mowy. Nikt z mieszczan nie ruszył za nim. Możliwe, że spowodowane to było widokiem trzech drabów, którzy go otaczali. Nie robili nic złego, więc obecne służby, które pilnowały porządku na ulicy, nie reagowały. Chwilę później dało się słyszeć 16 podków uderzających o bruk, a nieznajomi odjechali. Strażnik przyglądał się wampirowi, więc pościg byłby daremny i mógłby skończyć się w lochu.
Blaze:
- TĂ szczerość, panie kochany. Ale wybaczę braki w edukacji - uśmiechnęła się uroczo i wcale nie przypominała pewnej Złej Kobiety. - A małżonek to kupiec. Często go w domu nie ma, jednak byłam mu całkowicie wierna! Mimo iż baaardzo samotna. Ale wierna! Głowę by mi ukręcił, zresztą teraz z domu wyrzucił. Ale byłam wierna! - Zarzekła się, po czym rozejrzała, jakby szukając szpiegów. - Zna pan kogoś, kto byłby w stanie zdekonspirować tego oszusta?