Poklepał (ale tym razem lekko, a nie tak jak wcześniej Adasia) Iddeousa po ramieniu.
- Spokojnie, to młodzik jest. I w życiu, i w doświadczeniu wojennym. Ork wiedział co mówi. Nie chciał ośmieszać Konrada, także przemilczał fakt, że kiedyś się już spotkali i nowy rekrut "zabłysnał" w pewien dziwien sposób.
- Kondradzie. Trwa wojna ze Zgromadzeniem. Więc śmierć jest wystarczajaca i nie ma co się pierdolić inaczej. ÂŚmierć, to najwyższa chwała i tym, mimo, że jebani fanatycy, to też się należy, bo to wojacy, którzy gotowi sa umrzeć za swoje ideały. No, to jest ważne, nie ważne jak pojebane sa te ideały. Napił się "łyczka" piwa. Za dużo gadał... Po chwili zaśmiał się.
- Co nie znaczy, że nie fajnie tępi się tych skurwysynów.