Kilka godzin jazdy niemałe piętno odcisnęło na jego kości ogonowej i plecach. Słowy innymi - bolał go zadek i plecy. Czemuż się dziwić? Wszak długa jazda konna była zarówno męcząca dla wierzchowca, jak i jeźdźca. Wreszcie trafił do poszukiwanego miejsca. Bardziej kaptur nasunął na głowę i począł spod niego obserwować wszelakie detale budynków, ludzi, piasek, małe i duże kamienie oraz inne takie przedmioty. Zastanawiał się tak w jaki sposób odnajdzie najznakomitszego mieszkańca tego miejsca. Szlachta może i różniła się między sobą, acz zbytnio nie miał pojęcia cóż jest droższego - bogate delie, barwne żupany, modne fraki i pludry czy złote suknie. Wiedział tylko, że bardzo drogim i poszukiwanym kolorem jest purpura, oznaka bardzo wielkiego bogactwa. Bynajmniej tak sądził. Jak było naprawdę? Szlachta jeno wie! Jął poszukiwać stajni, gdzie planował zostawić swego wierzchowca i miasto przemierzyć na własnych nogach. Przy okazji rozglądał się dalej po domach, mieszkańcach i dachach, szukając celu, miejsca dogodnego do zasadzki, a także toalety.