//Chłopcy od chrustu.
Podczas zbierania chrustu coś zaszeleściło w krzakach. Jako, że jest półmrok, jesteście w lesie, którego nie znacie, a obozowisko jest kawałek stąd, wasze szanse były dość małe. Znając już trochę życie postanowiliście zamrzeć w bezruchu. Po kilkuminutowym wyczekiwaniu nic się jednak nie stało. Zaczęliście ponownie zbierać chrust. Jako, że znowu zrobiło się głośno, ponownie coś zaszeleściło w krzakach. Tym razem dużo mocniej. Coś połamało gałązki, zabeczało i uciekło w ciemny las. Po całym zdarzeniu pozostał wam tylko zimny pot na dupach.
//Para od obozu.
Siedząc pod dębem nie czuliście się zbyt dobrze. Coś było tam takiego, co nie dawało spokoju. Mając pochodnie udało wam się stwierdzić ciekawą rzecz. Zauważyliście, że biegnie tutaj ścieżka. Widać kilkadziesiąt lat temu biegł tu utwardzany trakt. Osuwisko ziemi uniemożliwiło zjazd w tą drogę, a jej prawdopodobny cel nie mógł być tak ważny, skoro nie odbudowano zjazdu. Dąb pod którym siedzieliście, służył lata wstecz podczas podróżny jako schronienie. Był na rozstajach dróg, a wielu kupców z towarami czy to przed deszczem czy śnieżycą kupiło się do takich miejsc, aby razem przetrwać złą dolę. Co chwila ktoś przychodził z kolejna porcją chrustu. A wam zdawało się, że coś trzeszczy w koronie dębu. Jakby naprężana lina? A może to wiatr wył w koronie starego drzewa?
//Chłopaki od koni
Na razie żadnych sensacji. Nic się nie dzieje.
//ÂŁowcy
- Szczerze mówiąc, myślałem, że sam coś zaproponujesz... Wiesz. Odkąd Nikolai, Aerandir i Ocian poddali się hibernacji podjąłem ważne decyzję. Najważniejszą była ta, że ustąpiłem ze stanowiska Władcy Wampirów na Valfden. Uznałem, że tak należy. Myślałem, że Ty jako nowy przywódca Sabatu wyznaczysz nam jakieś zadania. Wszak wszystkie listy w sprawie potworów przychodzą teraz do Ciebie, nie do mnie. Nie było tam czegoś większego? - spytał Gunses, po czym rzekł - Spójrz na to drzewo, jakie krzywe. Opada nad dolinę, prawie jest równoległe... Jakby tam się zaczaić? Można by spróbować uderzyć w kręgi, albo w głowę. Ważne, żeby trochę krwi dla nas zostało. Wejdź na to pochyłe drzewo, zaraz do Ciebie dojdę, tylko się odleję - rzekł i odszedł na stronę aby puścić na śnieg strugę. Po kilku chwilach Cadacus wlazł na drzewo za Garikiem. Uważnie balansował ciałem, aby nie spaść. Gdy był obok swego Syna, czyli nad środkiem dolinki Gunses przykucnął wzorem Garika.
- Ty strzelasz?