Dobór odpowiedniej trumny... Załatwienie od groma różnych formalności. Kto by pomyślał, że pogrzebanie nieboszczyka może sprawić tyle trudności? Było to dla Diomedesa o tyle trudne, że ciągle ciężko było mu się pozbierać po śmierci swego brata i nadal rozpamiętywał ten przerażający moment, kiedy stanął w progu pokoju, gdzie ciało Anva, już dawno martwe i zimne, leżało bezwładnie w kałuży krwi i zdawało się na pierwszy rzut oka, że wyzionęło ducha w towarzystwie przejmującego strachu. Widok ten jeżył włosy na głowie, sprawiał, że ciarki przystępowały do tańca eleganckiego walczyka na karku, a ręce mimowolnie zaczynały drżeć. Jednak Diomedes wytrwał i udało mu się załatwić wszystkie potrzebne na pogrzeb rzeczy. Udało mu się nawet (nie bez upartych negocjacji) wyłudzić od kierowników cmentarza miejsce pochówku obok grobu Mistrza Gordiana. Młodzieniec pamiętał, że ci dwaj byli ze sobą w bliskich relacjach i łączyły ich stosunki uczeń - mistrz. Stwierdził, że Anvarunis bardzo chciałby spoczywać w takim miejscu. A w doborze należało być bardzo ostrożnym, gdyż wybór raz zatwierdzony, pozostawał w mocy na całą wieczność.
Stał teraz z satysfakcjonującym poczuciem wypełnienia obowiązku na miejscu, gdzie niedługo miał zostać pochowany jego brat. Patrząc na błogi spokój okolicy, jaka miała otaczać jego miejsce spoczynku, poczuł lekkość na sercu. Nagle nieco zdystansował się od tej sytuacji. Teraz po prostu chciał życzyć swemu bratu dobrego, spokojnego życia pozagrobowego. ÂŻal ustąpił miejsca zrozumieniu, choć smutek pozostał.
Po południu chmury nieco zagęściły się na niebie i przesłoniły częściowo słońce, spowijając okolicę w szarawym odcieniu i posępnej atmosferze. Zdawało się, że same niebiosa zdecydowały się odpowiednio wyglądać na pogrzebie tego człowieka, teraz spoczywającego w trumnie niesionej dumnie na barkach czterech młodzieńców z poważnymi minami, wśród których znajdował się Diomedes. Schludnie ubrany, ogolony, z uczesanymi włosami. Miał na sobie długi, skórzany płaszcz czarnej barwy, pasujące doń spodnie i szarą, płócienną koszulę, przeszywaną ciemną nicią. Wydawało się, że zaraz lunie deszcz, ale na razie nieboskłon powstrzymywał swoje łzy i przez chmury przepuszczał nawet pojedyncze promyczki świata, zwiastujące w szarawej mgiełce widmo nadziei. Wokół zebrała się już znaczna grupka ludzi. Odziani byli tak, że niemal zlewali się z posępnym tłem, które opanowało całą okolicę. Diomedes z zaskoczeniem zauważył kilka niewinnych transparentów z treścią "Anv na zamek Efehidon!", ale pokwitował je jednak jedynie kręceniem głowy i lekką imitacją uśmiechu. Pochód przesunął się obok nich i skierował na niewielki pagórek, obok krystalicznie połyskującego nagrobka Mistrza Gordiana. Tam już czekał świeżo wykopany grób. Grabarze załatwili sprawę zadziwiająco szybko i sprawnie. Młodzieńcy złożyli trumnę na ziemi i zaczęli ostrożnie wkładać ją do dołu. Dokonało się jeszcze kilka istotnych części ceremoniału i pogrzeb dobiegł końca. Właśnie wtedy niebo wybuchło rzewnym płaczem. Ci, którzy chcieli osobiście oddać należytą cześć zmarłemu, mogli, podobnie jak Diomedes, który od dłuższego już czasu siedział przy kopczyku, którego miejsce niedługo miała zająć marmurowa płyta nagrobkowa, po ceremonii przyjść na miejsce pochówku i zrobić to osobiście.