- Znaki? ÂŻądacie znaków?! Spójrzcie tylko na moje odzienie! Baron Alard uposażył swych w takież odzienia, gdyż pochodzimy z daleka! A teraz jeszcze, tutaj, w tym zasranym mieście (przepraszam za wyrażenie) zostaliśmy okradzeni! Jeżeli nawet to cię nie przekonuje to spójrz, że jestem uzbrojony, jak na woja przystało. - to powiedziawszy ukazał tamtemu kołczan ze strzałami, łuk oraz miecz. Ton jego głosu (sprytnie manipulowany) stawał się nieco zdenerwowany i naglący. Musiał się wykazać niezłymi zdolnościami aktorskimi. Po chwili wpadł jeszcze na jeden pomysł. Wyciągnął zza pasa pustą sakiewkę na pieniądze i rzucił ją na drogę.
- Proszę! Sakiewka jest pusta, cholera, a była pełna zanim tu wjechaliśmy! Jest przecięta! - rzekłszy to wskazał na rzeczywiście rozciętą sakiewkę. Przez przypadek rozerwał ją, kiedy dawał pieniądze nauczycielowi. Poza tym była to sakiewka już stara i wymiętoszona, toteż łatwo uległa zniszczeniu.