Skyrim jest bez wątpienia kwintesencją tego, czym do tej pory ochoczo raczyła nas Bethesda w swoich TES'ach. Niczego tu nie zabrakło. Jest ogromny świat, setki lokacji, bez mała questów, NPCów, wszystkiego. System rozwoju postaci został lekko zubożony względem wcześniejszych części (usunięto parę umiejętności jak atletyka czy akrobatyka), a także poddany pewnym modyfikacjom (perki), ale w gruncie rzeczy sprawuje się świetnie, nawet lepiej niż we wcześniejszych odsłonach Elder Scrollsów. Osobiście pogrywam sobie mrocznym elfem, który to "jest stworzony do wszystkiego" i właściwie można jego rozwój pokierować w dowolną stronę bez żadnych niedogodności. Niestety piętą achillesową, jak to często bywa, pozostaje dość kiepska fabuła. Nie uświadczymy tu właściwie żadnego szczególnie ciekawego wątku. Towarzysze zastępujący w tej części Gildię Wojowników początkowo mogą wydać się interesujący, niestety dość szybko kończą się ich zasoby przewodnich misji i zbyt łatwo zdobywamy najwyższy tytuł. Nie znaczy to jednak, że gra jest kompletnie pozbawiona ciekawych misji. Oczywiście, większość polega na np. zabiciu jakiejś bestii, pozbycia się grupy bandytów, przyniesienia tego i tego, ale zdarzają się też misje, które naprawdę zaskakują. Jak choćby te, które możemy dostać od daedr. Ja osobiście byłem bardzo zaskoczony analogią do Hangovera, którą zobaczyłem w queście od Sanguine'a (można go rozpocząć w karczmie w Białej Grani, jeśli weźmie się udział w konkursie na picie z gościem siedzącym przy ladzie). Tylko że to są takie bardzo poboczne wątki. A właśnie te, które powinny być najbardziej dopracowane, czyli konflikt Gromowładnych z Cesarstwem, wątki gildyjne, no i oczywiście główny wątek - nudzą. Nie chce się ich robić. Po jakimś czasie człowiek ma ochotę przewijać dialogi, bo i tak ich konsekwencją będzie misja, w której trzeba będzie kogoś po prostu zabić, albo zdobyć konkretną rzecz. To kuleje. Za to świat jest pieszczotliwie dopracowany. Sama grafika stoi na wysokim poziomie. Przechadzając się uliczkami miasta (Wichrowy Tron jest niezwykle klimatyczny pod tym względem) wręcz można odczuć ten ziąb. Mnóstwo drobniutkich szczególików robi naprawdę świetny klimat. I to chyba najmocniejsza strona gry. Nie ma tutaj lokacji, które by się powtarzały (jak na przykład w kiepskim Dragon Age 2), choć czasami krajobraz może się wydawać zbyt ujednolicony. Gra nie wzbudza ciekawości pod względem opowiadanej historii, ale poprzez świat, który chyba w każdym graczu wzywa pierwotny, koczowniczy zew, który nie pozwala na osiedlenie się w jednym miejscu i pcha do odważnej eksploracji. Tutaj bada się każdy kąt, będąc w grobowcu: każdą urnę, w forcie: każdą skrzynię.
Wiele można pisać na temat tej gry, ja już jednak więcej z siebie chyba nie wykrzeszę, dlatego pozostawiam to tak, jak jest. Może zrobi się z tego zalążek jakiejś dyskusji.