Wilk powoli się zbliżał a ork jeszcze wolniej podniósł się z mieczem. W końcu kurwa. Ork zaczął iść w stronę stwora, by go zauważył. Udało się, Wilk zwrócił na niego uwagę, zaczął szczekać i szczerzyć kły. Niedawno walczył z podobnym wilkiem, nie miał ochoty na zabawę, chciał skończyć to jak najszybciej. Doskoczył do śmierdzącego kundla i ciął prostopadle. Wilk udał uniknąć ataku, lecz był lekko zaskoczony, toteż nie miał czasu na kontratak. Mogul ponownie zaatakował tym razem tnąc ukośnie z dołu. Wilczur ponownie odskoczył, lecz tym razem ostrze musnęło łapę. Nie było to silne cięcie, rozjuszyło tylko przeciwnika. Ork odskoczył na pewną odległość od przeciwnika. Chciał mu zostawić pole do popisu. No chodź chuju. Warknął. Wilk zareagował jak na sygnał. Zaczął biec, stracił przez łapę na szybkości, ale po chwili już był przy Mogulu. Ten, by na niego wróg nie skoczył zamachnął się mieczem. Skutecznie zatrzymało to szarżę wroga, który teraz próbował obejść orka od tyłu. Khan pozwolił mu na to. Tak jak przypuszczał samiec zaatakował swoim długim pazurem. Tylko na to czekający ork zrobił unik i odciął porządnym machnięciem zdrową łapę stwora. Dla istoty, która chodziła na czterech łapach to był koniec. Pierwszą miał ranną a drugą odciętą. Marny widok. Pomyśleć można było przez sekundę, że Mogulowi zrobiło się żal tej bestii. Ale on nie znał tego uczucia. Było mu obce. Czy to czyniło go złym? Czy pasuje do światłego rycerza zakonu? Nie znał odpowiedzi na to pytanie, wiedział, że dostał zadanie i trzeba je wykonać. Wilk skomlał, stracił wole do walki. Słabeusz, czy to aby na pewno ta alfa? Ork podniósł do góry miecz i przeszył nim stwora. Spojrzał w stronę puszy wyczekująco.