Iddeous tak jak myślał, zobaczył wielkiego, groźnego wilka. Pędził rozpędzony wprost na niego. Mężczyźnie szybciej zabiło serce, lecz nie bał się. Był wręcz pewny swego. Z pyska zwierza sączyła się lepka ślina, a w jego oczach widać było żądzę krwi. Wilk był już 20 metrów od Iddeousa, 10 metrów... Iddeous wyczuł, że wilk chce na niego skoczyć, specjalnie schował broń za plecy, aby zwierz myślał, że jest bezbronny.. Wilk był już w locie i niechybnie by przywalił swoim olbrzymim cielskiem Iddeousa, gdyby ten nie zdołał zrobić uniku. Zwierz zawył z bólu... Z całą siłą rąbnął o twardą ziemię. Iddeous nie czekał, podniósł miecz wysoko i gotów zadać jedyne i ostateczne cięcie, zamachnął się mieczem i z całej siły uderzył w głowę zwierza. Wilk jednak nie był tak osłabiony, aby w spokoju czekać na śmierć. Zdążył uniknąć ciosu. Mężczyzna tym razem zawył z bólu... Z całej siły uderzył bronią w twarde podłoże. Sekundy wydawały się minutami. ÂŚmierć zaglądnęła w oczy młodemu wojownikowi. Zwierz zadrapał go boleśnie po piersi i runął na niego swym potężnym cielskiem. Iddeous jednak nie wypuścił miecza z rąk. Gdy zwierz obnażył swe błyszczące kły, aby przegryźć tętnicę szyjną wojownika, on przyłożył miecz do jego szyi i ją podciął. Ciepła krew lała się na twarz mężczyzny, czuł jej słodkawy smak. Był zmęczony i lekko przerażony, jeszcze w szoku. Po minucie wygrzebał się spod ciężkich zwłok wilka. Podszedł do Respeva z wymuszonym uśmiechem. Był szczęśliwy, ale również zmęczenie i przerażenie uniemożliwiało mu uśmiech.