Tak też Istedd zmierzyć się miał z naturalnym drapieżnikiem w całej swej okazałości (nie licząc rany, z której sączyła się mu krew). Pierwszy pomysł, by pchnąć zwierzę odrzucił prędko - wilk łatwo mógł uskoczyć na bok i zaatakować nieuzbrojonego w zbroję mężczyznę. Zdał się więc na Panią Fortunę, uniósł miecz i ciął podobnie, jeno z drugiej strony, a samo cięcie zadał nieco zjadliwiej - bo pod kątem. Liczył, że uderzy tam, gdzie planował - w łeb wilka.