Warcisław stał na uboczu. Jego ostatnie modlitwy na niewiele się zdały, ale tłumaczył to sobie tym, że nie udało mu się dokonać pełnego oczyszczenia, a demon ten jest za silny, aby przestraszyć się innego. Miał nauczkę. Trzeba mniej grzeszyć w przyszłości, aby łatwiej mu było uzdrowić duszę. Wiedział jednak też, że w takim kotle emocjonalnym, jakim jest ta wyprawa, duszy łatwo nie uzdrowi. Postanowił poczekać, aż wyprawa się skończy i wtedy gdzieś w zamknięciu na spokojnie pomedytować. Wolał się też odsunąć od egzorcyzmu, który dla niego był raczej objawem okultyzmu czy jakiegoś religijnego zboczenia (w jego wierze na demona pomagała tylko modlitwa oczyszczająca duszę, czyli wielki akt dobra). Nie chciał mieć z tym nic więcej do czynienia.