Przeskoczyłem przez ogrodzenie gdy nagły chrzęst łańcuchów i odgłos otwieranego boksu dał mi wyraźnie do zrozumienia, że przeciwnik z którym miałem "trenować" nie jest bynajmniej człowiekiem, a jeżeli już to na bank nie był to człowiek ucywilizowany. Mimowolnie mocniej ścisnąłem rękojeść miecza a widoczny skok adrenaliny wyraźnie poprawił percepcję.
-Spokojnie... - szepnąłem sam do siebie wykonując próbny zamach mieczem, tak, coś tam potrafiłem.
- No gdzie u cholery... - nie zdążyłem dokończyć. Z osłoniętego boksu wyskoczył wilk łypiąc groźnymi żółtymi ślepiami i wyraźnie ukazując długie szpilkowate kły.
Odruchowo zgarbiłem się starając się schować szyję między ramionami i ruszyłem w kierunku zwierzęcia lekkim łukiem, takim na jaki pozwalała niezbyt szeroka arena. Zwierzę jeszcze chwilę stało w bezruchu złowrogo warcząc. Byłem już bardzo blisko gdy wilk zaczął się cofać, wątpiłem, że się przestraszył. Nie pomyliłem się, wilk zaatakował błyskawicznie a jedyne co mogłem zrobić to odskoczyć w bok. Zwierzę odbiło się od drewnianej osłony areny i bardzo szybko zaatakowało ponownie. Próbowałem dźgnąć, lecz ostrze minęło łeb zwierzęcia, co o mało nie poskutkowało tym, że sam zostałbym ugryziony w rękę. Na szczęście szczęki wilka kłapnęły o cal dalej, a ja nie miałem innego wyjścia jak wdepnięcie w jego łapę. Skórzany but zapewnił chwilową osłonę przed próbującym wgryźć się w stopę drapieżnikiem. Miałem tylko tą jedyną szansę na atak i zaatakowałem. Z całej siły uderzyłem w kark zwierzęcia uważając jednocześnie by samemu się nie zranić. Wilk padł na ziemię puszczając but, lecz chwilę później znów próbował się podźwignąć. Uderzyłem jeszcze raz, tym razem w poprzek łba, by po chwili znów zrepetować. Nie wiem czy był w tym jakikolwiek sens. Prawdopodobnie już drugi cios doprowadził do jego śmierci, ale ja wolałem nie ryzykować. Ostrożnie wycofałem się od martwego, a przynajmniej tak mi się zdawało - zwierzęcia. I stanąwszy plecami do ściany czekałem na coś, co mogło się wydarzyć.
[Pchnięcie, Potężny cios]