Nie mniej jednak wydaje mi się, że w tym roku nastąpi jakiś przełom. Nie wiem jaki, ale wydaje mi się, że ten "koniec świata" w pewnej sferze nastąpi. Bo ileż to można zgadzać się na ciągłe podwyżki, robienie w balona (żeby nie powiedzieć dobitniej) i gnojenie państwa.
Polityka naszego rządu opiera się ostatnimi czasy na "oszczędnościach" - zabierzemy wam wszystko, a sobie dorzucimy po 400 złotych na kancelarię bo przecież prąd poszedł do góry.
Myślę, że ludzie wyjdą z siebie i zrobią porządek, bo tak dalej nie może być.