Temat zaiste ciekawy.
1. Gildia Magów - Gordian już mnie nienawidzi i wywala z Bractwa, ale taka jest prawda, te książki ostatnio bardzo mnie zawiodły. Wszyscy zachwalali, odkrycie tysiąclecia, najlepsze fantasy od czasów ewangelii, niesamowita fabuła, wartka akcja, a te opisy... No i przeczytałem wszystkie trzy tomy z wielkim uczuciem niesmaku i żalu za straconym czasem. Bo tak naprawdę to co można w tych książkach podziwiać? Wszystkie są do bólu przewidywalne, oklepane i po prostu nudne. Ja do dziś nie wiem, jak nie stosując absolutnie żadnych opisów Canavan zdołała napisać "Nowicjuszkę", książkę, gdzie nie ma absolutnie żadnej fabuły. Tam nic się nie dzieje. Bohaterka chodzi na nudne lekcje, gnębią ją, a potem potem pod opiekę bierze ją najlepszy mag tej ich zaściankowej gildii. Straszne, żyć się nie da. Ale wątku to tam nie ma żadnego. To wszystko, co zostało opisane przez trzy tomy spokojnie można zawrzeć w jednym. Nie lubicie mnie, jestem chuj, bo nie lubię waszych ukochanych książek. Wiem.
Nie muszę mówić, że podobne zdanie mam o Kapłance w Bieli i Trylogii Zdrajcy, prawda?
2. Dziedzictwo. Zastrzelcie mnie, tam nie ma absolutnie nic nowego. Smoki widziałem już u Anne McCaffrey, opisane w dużo lepszym stylu. Kolorowe miecze to straszliwe kinder fantasy. Magia też jakby znajoma. Elfy do bólu Tolkienowskie... Można tak wymieniać. Autor straszliwie reklamowany jako kolejne odkrycie dekady, że wolololo, nastolatek napisał książkę. Yay. Przeczytałem jedną, odbiłem się. To było po prostu smutne. Poczekałem trochę, kumpel na siłę wcisnął mi drugą ze słowami "Słuchaj, stary, jest zajebista". Nie była. Ja wiem, podchodzę krytycznie do książek. Ale co ma Paolini, czego nikt inny nie ma? Warsztat o kant dupy idzie rozbić, bo jest po prostu kiepski. Biorąc pod uwagę pompę, z jaką Eragon wchodził do Polski jestem naprawdę srodze zawiedziony.
3. Zbieracz Burz. Kossakowska nie pisze źle, czasem nawet fajnie, ale błagam, ile można eksploatować wątek tej samej postaci? Pod koniec "Siewcy Wiatru" w zasadzie wymiotowałem Freyem, a autorka z uporem godnym lepszej sprawy ciągnie to dalej. Książki były napisane cholernie dziwnym stylem - szczególnie fragment, gdy Daimon rozmawia z tą anielicą na Ziemi. Wkurwiały mnie też zdrobnienia. Poważne, światły anioły mówiące do siebie "Raz" lub "Gabryś". Ja wiem, może to i specyfika świata, ale mnie to po prostu wybijało z rytmu. "Siewca" był całkiem fajny. Zbieracz Burz zdecydowanie nie.
Pomniejszy zawód to Saga o demonach. Książki nie były takie złe, ale też nie wybitne.