- Kurwa - zaklął pod nosem. Nie tak to miało wyglądać. Poza tym, kultyści wyglądali na nie w ciemię bitych, zaś dwaj milicjanci, którzy stali za jego plecami, wyglądali wręcz na stworzonych do wypowiadania strachliwych sentencji "idź przodem. Będę pilnował twoje plecy.". Diomedes wiedział, że nie wyjdzie z tego bez uszczerbku na zdrowiu, ale nie miał innego wyboru, jak stanąć do walki. Miał nadzieję, że chociaż komendant okaże się jakąś pomocą. Nivellen, nim rzucił się do przodu, postanowił zmniejszyć nieco przewagę, wyciągnął różdżkę i wycelował w jednego fanatyków. Pomieszczenie było dość ciasne, tak więc chybienie graniczyło z cudem.
- Ihigi! - wykrzyczał. Nie wiedząc czemu, poczuł okropną ochotę, by wyrzucić z siebie złość, także w postaci krzyku. Piorun kulisty powędrował wprost w brzuch jednego z nich, a Diomedes nawet nie zaprzątał sobie głowy przyjemną energią magiczną, gromadzącą się w różdżce. Kultysta padł na ziemię i jeszcze chwilę trząsł się w konwulsjach pośmiertnych. Jego kompani byli nieco zaskoczeni tym wydarzeniem, toteż Diomedes skorzystał z okazji i błyskawicznie doskoczył do nich i zamachnął się swym dwuręcznym mieczem od góry, prosto na czaszkę jednego z kultystów. Ten, na jego własne szczęście, zdążył się ocknąć z szoku i uskoczyć w bok, jednak ostrze miecza oddzieliło od jego ramienia czerwony kawałek skóry, który upadł z plaskiem na zimną kamienną posadzkę i zaczął wokół siebie tworzyć małe bajorko. Diomedes zaczął wykonywać obrót przekładając ciężar ciała na drugą nogę i zamachnął się równolegle do ziemi na klatkę piersiową przeciwnika. Ten niewątpliwie miałby okazję do zmówienia swej ostatniej modlitwy w życiu, gdyby nie to, że jego towarzysz okazał tyle trzeźwości umysłu, by stanąć w jego obronie i zablokować cios Diomedesa, który zaklął siarczyście na ten niemiły zwrot akcji. Uskoczył do tyłu dwa nierówne kroki i bacznie obserwował. Fanatycy nie mieli w sobie ani krzty spokoju. Byli zapaleni do boju, właściwie nie myśleli o niczym, jak o pozbyciu się innowierców. Dlatego też od razu rzucili się na niego w szaleńczym szale. Ten, którego ramię było okaleczone, zdawał się nie zwracać uwagi na dość bolesną ranę. To przeraziło Diomedesa, ale równocześnie sprawiło, że stał się ostrożniejszy i bardziej przewidujący. Zauważył, że stoi blisko ściany. Dwoje kultystów szarżowało prosto na niego. Gdy byli w odległości jakichś trzech metrów, były kruk wyskoczył na ścianę, ale miecz trzymał z boku, na wysokości stóp, które teraz znajdowały się w powietrzu. Jeden z fanatyków wbiegł prosto na ostrze trzymane przez Diomedesa. Dało się usłyszeć potworne mlaśnięcie miecza, zatapiającego się w ciało. Trysnęła krew i po chwili martwy kultysta leżał w dwóch częściach na posadzce. Tym czasem Diomedes odbił się nogami od ściany, na którą skoczył i wykorzystując impet zrobił obrót w powietrzu i zamachnął się prosto na szyję drugiego z fanatyków i byłby odciął mu głowę w efektownym stylu, gdyby kultysta po raz kolejny nie wykazał się refleksem i nie zrobił zręcznego uniku w postaci kucnięcia. Diomedes znalazł się w bardzo niekorzystnej sytuacji, był odsłonięty i nie zdążyłby sparować ciosu, zaś w powietrzu manewrowanie ciałem było trudne. Niestety nic nie mogło odwlec najgorszego. Fanatyk, który kucał, wystrzelił do pozycji pionowej z ostrzem skierowanym prosto w klatkę piersiową Diomedesa. Temu udało się nieco przechylić swe ciało, tak, że klinga przeciwnika miast zatopić się w sercu nowicjusza i pozbawić go życia, wbiła się prosto w ramię, dziwnym szczęściem nie trafiając w żadną ważniejszą żyłę czy tętnicę. Nivellen zawył z bólu, ale mimo tego obłąkańczego uczucia zamierzał skończyć ze swym przeciwnikiem. Lewą rękę, która została przebita, miał unieruchomioną, tak więc wielki miecz dwuręczny trzymał tylko w jednej. Z wielkim trudem zamachnął się na stojącego obok niego kultystę i pozbawił go życia, poprzez zatopienie klingi niemalże do połowy brzucha. Z miejsca, gdzie powinny znajdować się żebra, wytrysnęła krew i flaki. Diomedes kopnął z zawiścią swego przeciwnika i opadł na posadzkę, trzymając się kurczowo za krwawiące ramię.
0/3