Autor Wątek: Niepokoje na południu...  (Przeczytany 15299 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #120 dnia: 01 Listopad 2011, 16:19:39 »
Plan był prosty. W swej prostocie prawie genialny. Prawie. Dziwnym trafem chłopcy nie uwzględnili zachowania kultysty, gdy będzie schodził do kryjówki. A zamykając klapę i, bądź co bądź, mając przed sobą praktycznie całe wejście fanatyk po prostu musiał dostrzec czarne ptaszysko próbujące wepchnąć się do środka.
- Co jest? - zapytał głupio. Zamachnął wolną ręką, chcąc uderzyć kruka-adepta. - Cholerne ptaszysko! Won! Sio! - warknął próbując przepędzić skrzydlatą bestię.

Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #121 dnia: 01 Listopad 2011, 16:41:59 »
Darlenit był krukiem, chociaż mógł panować nad sobą. Jednak w tym momencie zadziałał instynkt. Ptaszysko dziabnęło fanatyka w rękę, którą próbował odpędzić adepta. Po tym kruk starał się opaść delikatnie na ziemię i ukryć się w jakimkolwiek ciemnym kącie, licząc że skaleczony człek zajmie się ręką i nie zauważy, gdzie ucieka ptaszysko.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #121 dnia: 01 Listopad 2011, 16:41:59 »

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #122 dnia: 01 Listopad 2011, 17:22:38 »
Diomedes czujnie obserwował całe zajście i zaczął się niepokoić, że to głupie i wręcz oczywiste zachowanie fanatyka, którego nie przewidział, może zawalić cały jego misternie obmyślony plan. Serce biło mu mocno w klatce piersiowej, ale na razie nie tracił wiary. W razie czego mógł improwizować, ale w głowie świtała mu pustka i nie wiedział co miałby zrobić, gdyby doszło co do czego. Rozważył możliwość ogłuszenia kultysty i zwyczajnego wpuszczenia kruka do środka. Wydawało się to rozsądne, ale jeśli ktoś zauważyłby, że klapa została otwarta, a potem wewnątrz zobaczył jedynie kruka, mogłoby się to źle skończyć. Wolał więc teraz spokojnie oczekiwać na dalszy rozwój wydarzeń, choć epitet spokojnie nie jest właściwy, gdyż Diomedes był niezwykle podekscytowany i zaniepokojony. Zimny pot zrosił jego kark, a powieki rozwarły się szeroko, jakby nie chciały, by oczom umknął choćby najmniejszy szczegół. Teraz wszystko zależało od tego, jak tę partię rozegra Darlenit.

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #123 dnia: 01 Listopad 2011, 17:36:49 »
Kruk-adept dziobnął mocno. Jego twardy i bardzo ostry dziób zrobił swoje. Fanatyk wrzasnął w chwili gdy dziób wbił się w jego ciało. Trysnęła krew. Darlenit trzepocząc skrzydłami zwinnie sfrunął w dół. Wylądował z gracją taką, na jaką stać było ptaka i... poczuł ból. Ból ów był rzecz jasna czymś spowodowany. Tym czymś był fanatyk, który zaskoczony atakiem kruka puścił się drabinki i spadł na ptaka. Szczęściem przygniótł jedynie lewe skrzydło. Jednak to wystarczyło. Adept pod postacią kruka usłyszał nieprzyjemny trzask łamanej kości, poczuł ból... i mimowolnie rozproszył zaklęcie. W jakie zdziwienie wpadł fanatyk, gdy spostrzegł, że swoim tyłkiem złamał kość przedramienia czarnoskórego człowieka, którego jeszcze przed chwilą tu nie było! Zdębiały gapił się przez chwilę. Darlenit zaś usłyszał kroki. Nadchodzili kolejny kultyści

Tymczasem Diomedes wraz z milicjantami czekali. Nowicjusza dręczyło przeczucie, że coś poszło nie tak. Utwierdzały go w tym wrzaski dobiegające spod klapy.

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #124 dnia: 01 Listopad 2011, 17:41:13 »
- O ja pierdolę, kurwa mać - wymamrotał oniemiały. W ułamku sekundy klapa opadła, a on usłyszał wrzaski i coś jakby trzask... Jakby Darlenit ponownie zmienił postać. Coś wewnątrz podpowiadało mu, że jego kompan znalazł się w niebezpieczeństwie i cały plan spalił na panewce. Zerwał się gwałtownie na nogi i podbiegł panicznie do klapy. Wyglądał, jakby zaraz miał zemdleć, był blady, a świecący księżyc oświetlał liczne krople potu zdobiące jego zmartwioną twarz. Dostawił ucho do klapy i nasłuchiwał. Nieco przeszkadzało mu w tym głośno i szybko bijące serce, którego odgłos sprawiał, że Diomedes poruszał się w określonym przez nie rytmem.
- Cholera, cholera, cholera... - mruczał do siebie.

Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #125 dnia: 01 Listopad 2011, 17:46:32 »
Kurwa - mruknął. Darlenit nie klnął często, wręcz bardzo rzadko. Jednak jeżeli klnął to nie bez powodu. Był w fatalnej sytuacji. Było źle, oj było. Szybko sprawdził czy fanatyk leżący obok żyje i jest przytomny...

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #126 dnia: 01 Listopad 2011, 18:01:25 »
Adept po wstępnym szoku mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było nieduże. Pod ścianą stał drewniany stół, a na nim był kaganek oświetlający grotę. Do zadziwiające ile blasku może dać niewielki płomyk. Drabinka w góry była mniej więcej na środku groty. Obok wspomnianego stołu zaś widać było wejście w jakiś korytarz. To właśnie z niego wyszła trójka mężczyzn. Dwóch z nich było ubranych całkiem zwyczajnie. Jak mieszkańcy pobliskiego miasta. Trzeci zaś nosił długą białą szatę. Do tego miał bardzo jasne włosy, sięgające ramion. Pytająco spojrzał na fanatyka, który przygniótł Darlenita i właśnie ssał ranę na dłoni.
- On się pojawił nagle, Panie.- wyjaśnił. - Wchodziłem i kruka odganiałem, co wleciał w... - mężczyzna w szacie przerwał mu podniesieniem dłoni.
- Kruka? - spojrzał na adepta. Konkretniej na jego szatę. - No proszę, wysłannik Gildii. - podszedł i kucnął obok. Niemalże troskliwym gestem dotknął złamanej ręki. - Och, to musi boleć... każe mojemu medykowi nastawić kość, młody przyjacielu. - powiedział do adepta tonem pełnym współczucia i miłosierdzia. - A później zapraszam cię na naszą ceremonię! Jestem pewien, że twoi podli mistrzowie z Gildii naopowiadali ci strasznych rzeczy o nas. Nie bój się, młody przyjacielu... - ponownie rzucił spojrzenie na swoich ludzi. Ci podeszli do Darlenita i ostrożnie podnieśli go.

Tymczasem za Diomedesem pobiegli milicjanci. O dziwno nie wydawali przy tym zbyt wielu dźwięków, więc nie ostrzegli ludzi pod nimi. Diomedes zaś usłyszał przez klapę strzępy słów tajemniczego mężczyzny. Lecz dzięki nim był w stanie pojąć ich znaczenie.

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #127 dnia: 01 Listopad 2011, 18:16:05 »
Diomedes gestem dłoni nakazał milicjantom zatrzymać się i czekać na jego polecenia. Jeszcze chwilę tkwił tak z uchem przytkniętym do klapy i próbował wyłapać jakieś inne dźwięki. Miał nadzieję, że kultyści nie będą się spodziewać już nikogo, po tym jak pojmali Darlenita. Na chwilę obecną maurenowi chyba nic nie groziło, więc Diomedes odetchnął z ulgą. Obawiał się tylko, że fanatycy mogą go wykorzystać w swoim chorym ceremoniale, który coraz bardziej zaczynał go fascynować i ciekawić.
- Pojmali go. Wydaje mi się, że to ten cały mag, który nimi dowodzi sam przyszedł do niego i oznajmił, że pozwoli mu się przyjrzeć ich ceremoniałowi. Odprawiają go o poranku, zgadza się? Tak więc mamy jeszcze trochę czasu - powiedział i spojrzał na gwieździste niebo. Nie był w stanie stwierdzić jak dużo czasu pozostało do świtu. Westchnął bezgłośnie i nakazał dwóm niedoświadczonym milicjantom ustawić się po bokach klapy. Sam stanął na wprost i za sobą ustawił komendanta. Mieli na jego znak otworzyć klapę na oścież. Diomedes chciał działać jak najszybciej, nie mógł pozwolić, by Darlenitowi się coś stało. Nie tylko dlatego, że miałby przesrane w Gildii, ale i dlatego, że czuł się za niego dziwnie odpowiedzialny. Podniósł rękę do góry, pokazując milicjantom by otwarli klapę. Nivellen miał zamiar dokonać bezpośredniej inwazji, gdyż wszystko inne go zawiodło i nie miał już żadnych pomysłów. Miał jedynie nadzieję, że przedsionek opustoszał, gdyż słyszał oddalające się kroki. Gdy milicjanci podnieśli klapę, na zewnątrz wytrysnął strumień światła i oświetlił małą polankę. Diomedes bez zastanowienia zeskoczył zręcznie na dół i podziękował bogu za swe akrobatyczne zdolności. Przeturlał się do przodu, by zamortyzować upadek. Za nim miał wskoczyć komendant, a potem obaj milicjanci. Diomedes trzymał już w prawej ręce różdżkę, lewą zaś trzymał na rękojeści swego miecza.

Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #128 dnia: 01 Listopad 2011, 19:52:39 »
Darlenit zaś z pomocą ludzi został przeprowadzony dalej.
 Możesz mi powiedzieć coś więcej? Jestem niezwykle ciekawy - mauren starał się, aby ton jego głosu jak najlepiej odpowiadał wymawianym słowom. Chciał zdobyć zaufanie tych ludzi, aby wiedzieć jak najwięcej

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #129 dnia: 01 Listopad 2011, 21:53:38 »
- Chcemy aby podróże morskie pomiędzy Valfden a kontynentem stały się możliwe. - odparł mag ojcowskim tonem. - Jestem Apostołem Tego Który Powstał. Mój bóg, Meaneb Wielki, przekazał mi tą wiedzę w wizji! Zabójcza mgła i Lewiatan są karą dla ludzi złej woli, jak ten przeklęty Isentor! - jego ton głosu wznosił się, jakby wygłaszał płomienną mowę. - Nasze ceremonie i daniny dla morskiej Bestii są symbolem naszego oddania i wiary w moc Tego Który Powstał! Chwalmy boga! - niemal krzyknął. Prowadzący Darlenita kultyści zawtórowali mu. Młody adept uświadomił sobie, że jeżeli naprawdę chodzi o tego słynnego Meaneba, to człowiek w bieli ma nierówno pod sufitem. Lecz w tym momencie klapa w pomieszczeniu wejściowym otworzyła się. Skok Diomedesa i milicjantów był dość głośny. Mag odwrócił się. Natychmiast wydał rozkaz.
- To heretycy! Zabić ich! Nie mogą splugawić naszej świątyni! - fanatycy ruszyli do walki. Apostoł zaś chwycił Darlenita za złamaną rękę i pociągnął za sobą, gdzieś w głąb korytarzy.



Cytuj
Kultyści x 3

Nazwa broni: Miecz fanatyka
Rodzaj: miecz
Typ: oburęczny
Ostrość: 15
Wytrzymałość: 11
Opis: Wykuty z 60 sztabek żelaza o zasięgu 1,4 metra.
Wymagania: Walka bronią sieczną [75%]

Odziany w:

Nazwa odzienia: Kaftan kultysty
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: kaftan skórzany
Wytrzymałość: 8
Opis: Uszyty z 50 kawałków skóry wilka i 50 kawałków lnianego półtna.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich

Specjalizacje:
Walka bronią sieczną [75%]

Umiejętności nabywane:
Używanie zbrój miękkich
Hart ciała



Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #130 dnia: 01 Listopad 2011, 22:14:27 »
Ała! - krzyknął mauren. Ręka bolała go niemiłosiernie, w dodatku był za nią ciągnięty. Wręcz ze zgrzytaniem zębów wyrzekł:
 Możesz mnie puścić? To boli - jego słowa oddawały ból, miał nadzieję, że jego proźba zostanie spełniona.
 Czy dobrze rozumiem? Składacie ofiary Menaebowi Wielkiemu poprzez rzucanie ludzi lewiatanowi na pożarcie?

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #131 dnia: 02 Listopad 2011, 20:06:39 »
- Kurwa - zaklął pod nosem. Nie tak to miało wyglądać. Poza tym, kultyści wyglądali na nie w ciemię bitych, zaś dwaj milicjanci, którzy stali za jego plecami, wyglądali wręcz na stworzonych do wypowiadania strachliwych sentencji "idź przodem. Będę pilnował twoje plecy.". Diomedes wiedział, że nie wyjdzie z tego bez uszczerbku na zdrowiu, ale nie miał innego wyboru, jak stanąć do walki. Miał nadzieję, że chociaż komendant okaże się jakąś pomocą. Nivellen, nim rzucił się do przodu, postanowił zmniejszyć nieco przewagę, wyciągnął różdżkę i wycelował w jednego fanatyków. Pomieszczenie było dość ciasne, tak więc chybienie graniczyło z cudem.
- Ihigi! - wykrzyczał. Nie wiedząc czemu, poczuł okropną ochotę, by wyrzucić z siebie złość, także w postaci krzyku. Piorun kulisty powędrował wprost w brzuch jednego z nich, a Diomedes nawet nie zaprzątał sobie głowy przyjemną energią magiczną, gromadzącą się w różdżce. Kultysta padł na ziemię i jeszcze chwilę trząsł się w konwulsjach pośmiertnych. Jego kompani byli nieco zaskoczeni tym wydarzeniem, toteż Diomedes skorzystał z okazji i błyskawicznie doskoczył do nich i zamachnął się swym dwuręcznym mieczem od góry, prosto na czaszkę jednego z kultystów. Ten, na jego własne szczęście, zdążył się ocknąć z szoku i uskoczyć w bok, jednak ostrze miecza oddzieliło od jego ramienia czerwony kawałek skóry, który upadł z plaskiem na zimną kamienną posadzkę i zaczął wokół siebie tworzyć małe bajorko. Diomedes zaczął wykonywać obrót przekładając ciężar ciała na drugą nogę i zamachnął się równolegle do ziemi na klatkę piersiową przeciwnika. Ten niewątpliwie miałby okazję do zmówienia swej ostatniej modlitwy w życiu, gdyby nie to, że jego towarzysz okazał tyle trzeźwości umysłu, by stanąć w jego obronie i zablokować cios Diomedesa, który zaklął siarczyście na ten niemiły zwrot akcji. Uskoczył do tyłu dwa nierówne kroki i bacznie obserwował. Fanatycy nie mieli w sobie ani krzty spokoju. Byli zapaleni do boju, właściwie nie myśleli o niczym, jak o pozbyciu się innowierców. Dlatego też od razu rzucili się na niego w szaleńczym szale. Ten, którego ramię było okaleczone, zdawał się nie zwracać uwagi na dość bolesną ranę. To przeraziło Diomedesa, ale równocześnie sprawiło, że stał się ostrożniejszy i bardziej przewidujący. Zauważył, że stoi blisko ściany. Dwoje kultystów szarżowało prosto na niego. Gdy byli w odległości jakichś trzech metrów, były kruk wyskoczył na ścianę, ale miecz trzymał z boku, na wysokości stóp, które teraz znajdowały się w powietrzu. Jeden z fanatyków wbiegł prosto na ostrze trzymane przez Diomedesa. Dało się usłyszeć potworne mlaśnięcie miecza, zatapiającego się w ciało. Trysnęła krew i po chwili martwy kultysta leżał w dwóch częściach na posadzce. Tym czasem Diomedes odbił się nogami od ściany, na którą skoczył i wykorzystując impet zrobił obrót w powietrzu i zamachnął się prosto na szyję drugiego z fanatyków i byłby odciął mu głowę w efektownym stylu, gdyby kultysta po raz kolejny nie wykazał się refleksem i nie zrobił zręcznego uniku w postaci kucnięcia. Diomedes znalazł się w bardzo niekorzystnej sytuacji, był odsłonięty i nie zdążyłby sparować ciosu, zaś w powietrzu manewrowanie ciałem było trudne. Niestety nic nie mogło odwlec najgorszego. Fanatyk, który kucał, wystrzelił do pozycji pionowej z ostrzem skierowanym prosto w klatkę piersiową Diomedesa. Temu udało się nieco przechylić swe ciało, tak, że klinga przeciwnika miast zatopić się w sercu nowicjusza i pozbawić go życia, wbiła się prosto w ramię, dziwnym szczęściem nie trafiając w żadną ważniejszą żyłę czy tętnicę. Nivellen zawył z bólu, ale mimo tego obłąkańczego uczucia zamierzał skończyć ze swym przeciwnikiem. Lewą rękę, która została przebita, miał unieruchomioną, tak więc wielki miecz dwuręczny trzymał tylko w jednej. Z wielkim trudem zamachnął się na stojącego obok niego kultystę i pozbawił go życia, poprzez zatopienie klingi niemalże do połowy brzucha. Z miejsca, gdzie powinny znajdować się żebra, wytrysnęła krew i flaki. Diomedes kopnął z zawiścią swego przeciwnika i opadł na posadzkę, trzymając się kurczowo za krwawiące ramię.



0/3

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #132 dnia: 02 Listopad 2011, 20:28:10 »
- Ból oczyszcza, mój młody przyjacielu. - odparł mag. Było jasne, że tymi słowami po prostu uświadomił mu, ze nie ma zamiaru go puszczać. - To symbol naszego oddania i naszej wiary. - odpowiedział na pytanie. - Poświęcenie nielicznych ześle na nas łaskę Pana! - Darlenit idąc z magiem tunelem mógł dostrzec dwa odgałęzienia. W końcu doszli do pieczary, która musiała być celem. Grota była całkiem spora, oświetlona kilkoma pochodniami. Na środku stał wykuty w skale ołtarz. Na swojej powierzchni miał coś w rodzaju rynny, co mogło służyć do kierowania krwi wyznaczoną drogą. Skalna rynna biegła dalej po podłożu. Aż do... wylotu jaskini. Był on bezpośrednio w klifie, tak że cokolwiek zrzucone nim musiało wpaść do wody. Adept zrozumiał, że to tutaj promienie wschodzącego słońca oświetlały krwawy rytuał. Przed ołtarzem stał kamienny postument. Na nim zaś leżała księga, a tuż obok stała zielonkawa figurka przestawiająca węża? smoka? z siedmioma głowami na których można było dostrzec dziewięć rogów. W pomieszczeniu było jeszcze czterech kultystów. Z wielkimi mieczami. Oraz jakiś staruszek. Mag niemalże rzucił przed niego adepta.
- Nastaw i unieruchom mu rękę. - rozkazał. - A wy idźcie pomóc pozostałym. - kultyści ochoczo pobiegli korytarzem, aby wspomóc umierających towarzyszy. Starzec kiwnął głową i zabrał się do pracy. Pogmerał w torbie, wyciągnął z niej brudnawy bandaż, niewielką deseczkę oraz jakaś maść. Bez słowa chwycił za rękę Darlenita i wykręcił ją brutalnie. Kości chrupnęły, adepta przeszył ból... lecz poczuł, że kości wróciły na swoje miejsce. Starzec posmarował mu rękę śmierdzącą maścią i zawiązał bandażem.

---

Tymczasem Diomedes rozprawił się z trójka kultystów. Lecz odniósł też ranę. Niby nic wielkiego, ale bolała. Mogło to nieco zmniejszyć sprawność bojową nowicjusza. Podszedł do niego Nobby i zawinął mu wokół rany jakaś szmatę. Niezbyt profesjonalnie i na pewno nie jak medyk, ale zawsze coś.
- Niezłyś. - skomentował. - Ale na przyszłość nie bierz wszystkiego na siebie. Wbrew pozorom potrafimy walczyć. - dodał butnie. - Ruszamy dalej? - zapytał. Z korytarza słychać było wrzaski Darlenita.

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #133 dnia: 02 Listopad 2011, 20:51:05 »
Diomedes przeraził się, słysząc wrzaski kompana. Nie zważając na ból, szarpnął rękojeść miecza, którego ostrze tkwiło mu w ramieniu i brutalnie, bez zbędnego cackania się z sobą, wyciągnął je ze świstem. Wiedział, że spowoduje to obfity krwotok to też uciął część lnianego płótna, z którego wykonane były kaftany kultystów i zręcznie, korzystając z pomocy zębów, owinął je w prowizoryczny bandaż wokół rany. Niemal z zadowoleniem pokwitował swoją robotę. Miał nadzieję, że przy gwałtowniejszych ruchach i napięciach mięśni mała rana nie zacznie tryskać krwią niczym nowo przebudzony gejzer. Wstał i chwycił miecz. Lewa ręka bolała go, ale nie uniemożliwiała w miarę sprawnego wymachiwania mieczem.
- Ruszamy - powiedział i wytężył słuch. Wyraźnie słyszał kroki. Bieg. Grupy o mniej więcej podobnych rozmiarach, jak ta, z którą przed chwilą się rozprawił.
- Uważajcie. Chyba lecą następni - rzekł i rozglądnął się. - Nie dadzą za wygraną - dodał, ciągle lustrując pomieszczenie.
- Ustawcie się tu po bokach tego tunelu w dół - polecił. - Nie zauważą was, więc jak wbiegną, to zarżniecie ich od tyłu. Ja stanę z przodu i będę odwracał ich uwagę, żeby nawet nie pomyśleli, by podejrzewać pułapkę. No i troszkę ich wysmażę - powiedział i wskazał z uśmiechem na różdżkę. Miał nadzieję, że milicjanci szybko i bez gadania wykonają polecenia, mimo tego, że wydawał im je ktoś, kto teoretycznie nie miał do tego uprawnień. Modlił się w duchu, by duma komendanta nie zaczęła cierpieć z tego powodu.

Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #134 dnia: 02 Listopad 2011, 21:06:14 »
Co zamierzacie więc ze mną zrobić? - z trudem wyrzekł mauren. Ręka bolała, w dodatku dziwna maść i brudny bandaż były nienajlepszą, zdaniem Darlenita, metodą leczenia. Miał nadzieję, że Diomedes i milicjanci uporali się z trzema pierwszymi fanatykami, oraz że następna czwórka nie przysporzy im zbytnio problemów.

//Mam złamanie zamknięte, tak? I mogę prosić staty obecnych przy mnie osób?

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #135 dnia: 02 Listopad 2011, 21:40:27 »
Słuch Diomedesa nie zwiódł go. Nadciągała kolejna grupa przeciwników. Milicjanci pospiesznie zajęli wskazane pozycje. Po krótkiej chwili do pomieszczenia wpadli kultyści. I... nadziali się na funkcjonariuszy. Działali oni zdumiewająco sprawnie. Bodb wpadł na "swojego" sekciarza, napierając tarczą. Zaskoczenie przeciwnika i sama masa milicjanta okazały się bardzo skuteczne. Kultysta zwalił się na ziemię, wypuszczając miecz. Potrącił przy tym swego kompana, który zachwiał się i zatrzymał patrząc tępo na Bodba. Ten moment wykorzystał Nobby. Trzasnął mocno go w łeb tarczą i szybko wbił miecz w jego plecy. Fanatyk osunął się na ziemię. W międzyczasie Bodb zwalił się na przewróconego przeciwnika i dźgając mieczem przerobił go na coś, co przypominało ser z wieloma dziurami. Mimo starań milicjantów dwójka kultystów przedarła się do wnętrza. Rzucili się na Diomedesa. Komendant ruszył mu na pomoc, ale drogę zagrodzili mu walczący milicjanci.

Cytuj
Kultyści x 2

Nazwa broni: Miecz fanatyka
Rodzaj: miecz
Typ: oburęczny
Ostrość: 15
Wytrzymałość: 11
Opis: Wykuty z 60 sztabek żelaza o zasięgu 1,4 metra.
Wymagania: Walka bronią sieczną [75%]

Odziany w:

Nazwa odzienia: Kaftan kultysty
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: kaftan skórzany
Wytrzymałość: 8
Opis: Uszyty z 50 kawałków skóry wilka i 50 kawałków lnianego półtna.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich

Specjalizacje:
Walka bronią sieczną [75%]

Umiejętności nabywane:
Używanie zbrój miękkich
Hart ciała

//Jakbyś otwarte, to bym to napisał. Z bardzo szczegółowym i krwawym opisem.

- Obejrzysz ceremonię. - odparł spokojnie mag. Wertował księgę leżącą na postumencie. - Dziś mamy wyjątkowa ofiarę dla Bestii naszego Pana. Dziewicę! Ty zaś będziesz miał zaszczyć być ofiarą podczas kolejnej ceremonii. Raduj się!


Cytuj
Medyk niemowa

Odziany w:

Nazwa odzienia: Kubrak
Rodzaj: brak
Typ: strój
Wytrzymałość: 1
Opis: Uszyty z 100 kawałków lnianego płótna.
Wymagania: brak

Umiejętności nabywane:
Medyk
 
-------------

Apostoł

Broń 1:

Nazwa broni: Kostur ze srebra
Rodzaj: kostur
Typ: oburęczny
Ostrość: 18
Wytrzymałość: 21
Opis: Wykuty z 70 sztuk srebra zakończony niebieskim kryształem górskim (Nenengol) o zasięgu 2,2 metra. Dzięki kryształowi wystrzeliwane przez kostur zaklęcia z magii Nenengol są dwa razy potężniejsze. Zwieńczony na dole ostrym szpikulcem.
Wymagania: Walka bronią obuchową [75%]

Odziany w:

Nazwa odzienia: Szata maga
Rodzaj: zbroja miękka
Typ: szata
Wytrzymałość: 6
Opis: Uszyta z 50 kawałków Gelrothu oraz 50 kawałków Mortheonu. Chroni maga przed odpryskami jego własnych zaklęć. Ponadto zatrzymuje naturalną temperaturę ciała niezależnie od temperatury otoczenia oraz nie przemaka, więc jest to ulubiona szata noszona przez magów wody i ziemi.
Wymagania: Używanie zbrój miękkich

Specjalizacje:
Walka bronią obuchową [75%]

Umiejętności nabywane:
Używanie zbrój miękkich
Medytacja
Psionika
Teleportacja
Odbijanie zaklęć kosturem
Projekcja astralna
Koncentracja
Telekineza
Znajomość języka Draconów

Magia:

Nenengol - całość

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #136 dnia: 02 Listopad 2011, 22:01:28 »
Diomedes zamierzał szybko i sprawnie uporać się z kolejnymi dwoma przeciwnikami. Był podbudowany dobrą postawą milicjantów, której w ogóle się nie spodziewał. Nie przestawiali go zadziwiać. Jednak nie trwał długo w tym osłupieniu. Ból w ramieniu dał znać o sobie, gdy pewnie podniósł miecz i uniósł na poziom klatki piersiowej. Spoglądał niepewnie na komendanta, który próbował się przedostać pomiędzy swoimi podkomendnymi do niego i wspomóc go swoim mieczem. Nie wychodziło mu to. Diomedes mógł w tym momencie liczyć tylko i wyłącznie na siebie. Cofnął nogę do tyłu i z naskokiem uderzył na jednego z fanatyków. Ten sparował uderzenie, ale cios był na tyle mocny, by zbić klingę kultysty i dać nowicjuszowi cenny czas na wykonanie kolejnych, być może kluczowych dla walki, ruchów. Skorzystał więc z ów czasu i zasadził przeciwnikowi kopniaka prosto w żebra, po czym zamachnął się z prawego ramienia na drugiego oponenta. Ten uskoczył zręcznie, ale wpadł na ścianę i tym samym właściwie sam wpędził się w kozi róg. Diomedes raz jeszcze obdarował kopniakiem tego, którego już wcześniej kopał i ponownie zamachnął się na tego, który stał pod ścianą. Tym razem cięcie przyniosło efekty w postaci świeżo ściętej głowy, która w deszczu krwi powędrowała na podłogę i odbiła się głucho kilka razy, pozostawiając po sobie większe plamy krwi, które po chwili zaczęły się łączyć, tworząc wielkie rozlewisko. Diomedes po zadaniu ciosu od razu wykonał obrót i płazem miecza uderzył pozostałego przeciwnika prosto w żebra. Usłyszał trzask łamanych kości. Najwyraźniej zmiażdżył mu niemalże wszystkie żebra, gdyż fanatyk padł na podłogę i z trudem próbując łapać oddech, trzymał się z prawy bok i skowyczał z bólu. Diomedes raz jeszcze potraktował go kopniakiem, tym razem obcasem buta prosto w twarz. Kolejna kość została złamana - tym razem nos. Twarz kultysty wyglądała koszmarnie. Krew sącząca się z nosa, który wyglądał, jak po bliskim spotkaniu z pięścią orka, przesunięta kość policzkowa i oczy krążące głupkowato w mimowolnym zezie. Diomedes pewnym ruchem przeszył klatkę piersiową przeciwnika ostrzem swej klingi. Gestem ręki wskazał komendantowi, by wspomógł swych milicjantów, a jemu pozwolił chwilę odsapnąć.



0/4
« Ostatnia zmiana: 03 Listopad 2011, 10:33:54 wysłana przez Dyum »

Offline Izabell Ravlet

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 3708
  • Reputacja: 4247
  • Płeć: Mężczyzna
  • Darlecio
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #137 dnia: 02 Listopad 2011, 22:28:23 »
//Milicjanci podziurawili fanatyków mieczem, więc chyba ded.

Niezmiernie mi miło - rzekł mauren z niezbyt ukrytą złością. Postanowił jednak zmienić taktykę. Poznał niegdyś tajniki perswazji, zaczął więc grać nieco na umyśle apostoła:
 Jeżeli moja śmierć pozwoli innym pozbyć się tej mgły i lewiatana, to jestem zadowolony. Jednak chciałbym poznać odpowiedzi na kilka pytań. Udzielisz mi ich?

Offline Dragosani

  • Moderator
  • ***
  • Wiadomości: 13737
  • Reputacja: 11794
  • Płeć: Mężczyzna
  • Chwalmy Tawernę!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #138 dnia: 03 Listopad 2011, 19:14:32 »
Komendant nie ruszył się z miejsca. Nie było takiej potrzeby. Czwórka kultystów była martwa. Dowódca miejskiej milicji kiwnął tylko z uznaniem głową, patrząc na trupy. Dobrze wyszkolił swoich podwładnych. Może nie walczyli zbyt uczciwie, ale skutecznie. Z ciemnego korytarza nie dobiegały już odgłosy świadczące o zbliżaniu się kolejnej grupy.

- Ależ oczywiście że możesz. - odparł radośnie zwariowany mag. - W końcu zrozumienie prowadzi do mądrości, a kto pyta nie błądzi. Poza tym już zadałeś pytanie. - rzucił okiem na adepta, uśmiechając się szeroko. - Pytaj więć, młody przyjacielu.

Offline Eric

  • Weteran
  • ****
  • Wiadomości: 6260
  • Reputacja: 7717
  • Płeć: Mężczyzna
  • Pay respect, minor peasant!
    • Karta postaci

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #139 dnia: 03 Listopad 2011, 19:30:43 »
- Zacnie - skomentował ciała zdobiące posadzkę jaskini. Były naprawdę konkretnie zmasakrowane. Diomedes nie miał jednak czasu, by podziwiać efekt kilku cięć, pchnięć i machnięć mieczem, choć zdecydowanie był wart uwagi. Czas naglił, lecz Nivellen zachował zdrowy rozsądek. Nakazał swej małej kompanii poruszać się najciszej, jak się da i w miarę szybko. Powędrowali wgłąb korytarza, aż dotarli do małego rozwidlenia. Diomedes postanowił sprawdzić oba, wątpił, by nabrzeżna jaskinia mogła się rozciągać daleko wgłąb ziemi. Losowo wybrał jedną ze ścieżek i ruszył nią pewnie, wiodąc za sobą trójkę zamyślonych milicjantów. Usłyszał rozmowę i udało mu się wyróżnić z dwóch głosów ten, który należał do Darlenita. Uśmiechnął się na swój sukces i nadal się skradając, chciał zdobyć lepsze pole widzenia, by ogarnąć w miarę te sytuację. Przykucnął przy ścianie i zaczął zza niej ostrożnie wyglądać. Zauważył trzy postacie, maga, jakiegoś starca, no i oczywiście Darlenita. Nawiązali rozmowę, toteż Diomedes starannie starał się wyłapać wszystkie ich słowa. Nie miał na razie zamiaru dokonać całkowitej anihilacji kultu. Wolał poczekać, aż sytuacja nie będzie miała innego wyjścia, jak właśnie zbrojną interwencję.

Forum Tawerny Gothic

Odp: Niepokoje na południu...
« Odpowiedź #139 dnia: 03 Listopad 2011, 19:30:43 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top
anything