Koń stąpał spokojnie po ubitej, lecz lekko zaśnieżonej ziemi, a sama obserwowałam okolicę. Stary nawyk, który nigdy do końca mnie nie opuścił, a zawsze się przydawał. Zerknęłam na towarzysza i trąciłam konia stopą; rumak, posłuszny poleceniu odbił nieco na prawo, zbliżając się do konia Juliana.
- Nie było okazji... Patty - Powiedziałam do mężczyzny w siodle, który na oko zdawał się co najmniej dwukrotnie starszy ode mnie - Czemu właściwie wstąpiłeś do Bractwa? -- Spytałam, licząc, że pogawędka skróci nieco męczącą jazdę w zimnie.