Zeleris padł, krzywiąc się z bólu. W myślach kłębiły mu się przekleństwa i pytania, jak to coś może w ogóle wydawać jakiekolwiek dźwięki. Jednak nic nie może trwać wiecznie, więc i pisk dobiegł końca. Jedyne na co mógł zdobyć się wtedy Dracon, było odtoczenie się, aby stwór nie zrobił mu czegoś niemiłego. Mag wolałby poleżeć chwilę, aby otrząsnąć się z szoku, ale to było raczej ryzykowne, biorąc pod uwagę wielką górę ostrych kolców, szczęk i odnóży, w dodatku plująca kwasem. Skupiając wolę wstał. Był w końcu Arcymagiem, potrafił skupić się na wyznaczonym celu, czy było to potężne zaklęcie, czy też pokonanie szoku. Impulsem woli teleportował się za pająka. Będąc tam, podpierając się na kosturze, pobrał moc do kolejnego zaklęcia. Nie było czasu na pełna inkantację.
- IHIGI! - po raz trzeci wykrzyczał Flamel. W dłoni uformowała mu się kula elektryczności, dość pokaźnych rozmiarów. Mag rzucił nią w grzbiet pajęczaka.