- Możliwe, ale potrzebny nam wywiad środowiskowy, dla pełnego obrazu sytuacji - powiedział podchodząc do mostku, lekko odbił się od kamieni i poszybował kilka metrów w górę delikatnie opadając na most. Podszedł do swojego konia, wziął swój płaszcz z klaczy i zarzucił sobie na ramiona. Następnie prawą połę zarzucił na lewe ramię, zakrywając szatę pod spodem. Zbliżył się do wrót czekając na Ociana, po czym zadzwonił. Dzwonił małym dzwoneczkiem, którego sznurek wisiał przy murze. Poczekaliśmy kilka minut. Zasuwa szczęknęła i otoczyło się małe okienko. Postać po drugiej stronie miała pochodnię
- Kto tam? - spytała kobieta
- Gunses Cadacus do Arcykapłanki Lille - powiedział Gunses
- Prosimy, panie - rzekła kobieta zamykając okienko. Otworzyły się drzwi, wkroczyliśmy w nie. ÂŚrodek stanowił plac. Otoczony od naszej strony murem i basztą, po prawo i lewo długimi budynkami, zwieńczonymi krużgankami. Po przeciwnej stronie baszty stał kolos - zamczysko, będące świątynią, szpitalem, mieszkaniem, azylem, samotnią i wszystkim tym, co mogły mieścić ukryte w nim sale. Z tejże warowni wyszła do was po schodach wysoka kobieta, odziana w białą lnianą szatę przepasana rzemieniem.