"Miasto nocą"
Rozszalałe w dzikim pędzie
Niewstrzymane, niespokojne.
Nie wie czy jest i czy będzie.
W swojej pogrążone wojnie.
Rozglądając się dokoła.
Nie ogarnia samo siebie.
Każdy tylko jego woła.
I w każdego jest potrzebie.
Co się dzieje - wszystko wchłania.
W ogóle tego nieświadome.
Cały boży dzień się słania
Jak pijane, po rynsztokach.
I zduszone, nie jest zdolne
nawet tchu jednego złapać
ledwo czołga się po ziemi...
Latarnie kobiece przybierają kształty.
Poszły spać już psy bezdomne.
Przy butelkach rżną gdzieś w karty.
Miasto leży nieprzytomne.
Kozlov